2010-10-29

Książkowe i filmowe "Perswazje" Jane Austen.

Chyba jeszcze na tym blogu nie wspominałam, że Jane Austen jest jedną z moich ulubionych pisarek. Wprost przepadam za jej książkami, które są jedynymi romansami po które sięgam regularnie i z niemalejącą przyjemnością. 
Powieść "Perswazje" jest jedną z dwóch ukochanych przeze mnie książek autorki (druga to oczywiście "Duma i uprzedzenie":)). Uznawana za najbardziej dojrzałą w dorobku Jane Austen, została wydana już po śmierci autorki w 1817 roku jako jedna z pierwszych podpisana jej imieniem i nazwiskiem. 





Główną bohaterką powieści jest Anne Elliot - 28-letnia córka baroneta. Anne jest ładna, miła, uczynna, mądra, dobrze wychowana i niezależna. Przed laty była natomiast niezbyt pewna swojego zdania co spowodowało, że pod wpływem perswazji przyjaciółki swojej nieżyjącej matki, odrzuciła miłość swojego życia - kapitana Fredericka Wentwortha. Zdaniem lady Russell kapitan Wentworth był zbyt ubogi a jego przyszłość była niepewna do tego stopnia, że był niewystarczającym kandydatem do ręki Anne Elliot. Odrzucając propozycję kapitana Anne w pewien sposób zgodziła się z tym zdaniem.

Mijają lata i Kellynch Hall w hrabstwie Somerset, w którym Anne mieszkała całe życie  zostaje wynajęte państwu Croft. Dzieje się tak z powodu długów zaciąganych przez ojca Anne Waltera Elliota na 'niezbędne' wygody, których baronet wyzbyć się nie może. Podczas gdy ojciec Anne i najstarsza siostra Elizabeth przeprowadzają się do Bath (nienawidzonego przez Jane Austen), Anne wyjeżdża do siostry Mary Musgrove mieszkającej w Uppercross. Właśnie w Uppercross, po ośmiu latach rozłąki i nie kontaktowania się ze sobą, Anne spotyka kapitana Wentwortha. Jej uczucie do niego na nowo odżywa, ale nie samo, ponieważ towarzyszą mu również wstyd i żal z powodu podjętej przed laty decyzji. Ponieważ kapitan Frederick zaprzyjaźnia się w pewien sposób z Musgrovami, Anne jedzie razem z nimi i kapitanem Wentworthem do Lyme, w którym mieszka jego przyjaciel. Jest to dla niej kolejne miejsce gdzie ma sposobność obserwować Fredericka, rozpamiętywać przeszłość i domyślać się przyszłości, która jak sądzi rozdzieli ich na zawsze. W Lyme jedna ze szwagierek Mary ulega wypadkowi i Anne wraca do Uppercross, by stamtąd udać się jeszcze do swojej starszej przyjaciółki lady Russell a później do Bath, do swojego ojca i siostry. W Bath Anne zostaje pozbawiona kontaktów z Frederickiem, poznaje natomiast nowego towarzysza w rozmowie, którym jest William Elliot - kuzyn Anne i przyszły spadkobierca jej ojca. Tą znajomością lady Russell jest zachwycona, wróżąc Anne rychły ślub i powrót za jego sprawą do Kellynch Hall. Anne jest w te sprawie bardziej sceptyczna. Kuzyn William Elliot pomimo swojej urody, obycia i uprzejmości nie podoba jej się do końca, wydaje jej się, że za jego przymilnym zachowaniem wobec niej i innych członków rodziny coś się kryje...

W pewnym momencie kapitan Wentworth również przyjeżdża do Bath i byli narzeczeni spotykają się znowu. Pomimo, że obydwoje czują do siebie to co czuli osiem lat wcześniej, wkrada się pomiędzy nich William Elliot i zazdrość, która utrudnia powrót ukochanych do siebie...

Zakończenia książki nie mam zamiaru opisywać, bo je uwielbiam i nie chcę nikomu psuć przyjemności w jego czytaniu. Powiem tylko, że zawsze gdy dochodzę w tej powieści do momentu 'pewnego listu' moje usta przeważnie się otwierają i wydają dźwięki niesamowitej radości i podniecenia! Jak dla mnie jest ono powodem dla którego warto tę książkę przeczytać i dla którego wracam do niej z taką przyjemnością! Uważam, że książka jest świetna i pomimo, że nie mogę strawić niektórych postaci w niej występujących (Walter Elliot, Elizabeth Elliot, Mary Musgrove) jestem w stanie wybaczyć to Austen i uznać, że te nieznośne osoby specjalnie znalazły się w otoczeniu Anne, żeby łatwiej było pokazać na ich tle jej doskonały charakter. 
Polecam książkę wszystkim bardzo serdecznie ( w sumie polacam całą twórczość Jane Austen), a zwłaszcza osobom, które za sprawą książek lubią robić sobie małe wyprawy w czasie, np. do wieku XIX (ja osobiście uwielbiam!). 

Książka to jedno, a film nakręcony na jej podstawie to drugie.
Po przeczytaniu powieści, nie było mowy bym się nie skusiła na zakup dvd z ekranizacją "Perswazji". Mój wybór padł na tą z 2007 roku i muszę powiedzieć, że był słuszny, gdyż film poszedł w ślady książki i stał się jednym z moich ulubionych.


Film "Perswazje" nakręcony w 2007 roku dla stacji BBC na początku nie spodobał mi się do końca. Po pierwsze za sprawą aktorki, którą uznałam za niezbyt atrakcyjną, a to już była rozbieżność z książką, w której Anne Elliot jest ładną dziewczyną. Po drugie rozczarował mnie William Elliot, który w powieści przedstawiony jest jako przystojny mężczyzna zdolny zawrócić w głowie niejednej kobiecie, a niestety o aktorze grającym go w filmie nie można tego powiedzieć (no chyba, że brytyjczycy mają inny, mniej wymagający gust?). Oczywiście w ekranizacji raziło mnie również pominięcie niektórych sytuacji, ich przerobienie lub łączenie w jadną (jak np. ostatnia scena w której dwa lub trzy ważne dla powieści wątki są zlepione w jedno. Chodzi mi tutaj o moment w którym Anne dostaje list od kapitana na przyjęciu u siebie w domu (!) a potem w biegu (!) za kapitanem dowiaduje się prawdy o Williamie Elliocie(!)).
Po pierwszym oglądnięciu filmu moje przemyślenia na jego temat nie były zatem najlepsze... Z czasem się to zmieniło. Wybaczyłam reżyserowi Anne i Williama, a scenarzystom ten cały zlepek na końcu. Stało się tak dlatego, że po pierwsze dotarło do mnie, że 1,5 godzinny film ma swoje prawa i niektóre rzeczy muszą zostać niestety spłycone. Po drugie niemiłe początkowe wrażenie zatuszowały mi muzyka, zdjęcia i cała atmosfera filmu (taka troszkę melancholijna, ale urzekająca). Po trzecie pomimo, że nie cierpię tych postaci, uważam, że Walter Elliot, Mary Musgrove i Elizabeth Elliot zostały dobrane i zagrane świetnie (są równie nieznośni i niewdzięczni jak na łamach książki). A po czwarte POKOCHAŁAM kapitana Wnetwortha! Niesamowicie przystojny, powściągliwy, uprzejmy i targany miłością mężczyzna to jest to! Choćby dla niego czasem włączam sobie ten film:)))

J. Austen, Perswazje, Wydawca Prószyński i S-ka S.A., Warszawa, s.302.

2010-10-27

"Man on a wire" - James Marsh.

Lubię filmy dokumentalne. Szczególnie gdy są to filmy opowiadające o ludziach, ich losach, nadziejach, problemach, dramatach czy sukcesach. Film Jamesa Marsha (który widziałam trzy razy!:)) jest genialnym dokumentem  o człowieku, który utwierdzony w swym marzeniu, pełen nadziei i wiary w siebie, pomimo wielu problemów odniósł sukces swojego życia!





Philippe Petit w wieku siedemnastu lat już wiedział czego chce w życiu dokonać. Siedząc w poczekalni u dentysty zobaczył w gazecie artykuł i zdjęcie powstających w Nowym Jorku dwóch ogromnych wież, które gdy zostaną ukończone będą najwyższymi budynkami na świecie - wież World Trade Center. Młody chłopak zrezygnował z wizyty u dentysty, wyrwał kartkę z gazety i uciekł ogarnięty niesamowitym marzeniem: za kilka lat zostanie człowiekiem, który przejdzie na linie między tymi wieżami!

Philippe Petit jest linoskoczkiem samoukiem, który zyskał sławę dzięki swoim niesamowitym "przechadzkom" między wieżami Katedry Notre Dame w Paryżu, kolumnami mostu w Sydney i oczywiście między wieżami World Trade Center w Nowym Jorku. Film Marsha odsłania kulisy przygotowań Philippa i jego "drużyny" do dokonania tego "ataku" na obie wieże. Dzięki realnym  nagraniom wideo i zdjęciom z młodości Philippa obserwujemy bardzo dokładnie cały ciąg przygotowań, które były prowadzone przez linoskoczka i jego przyjaciół, po to by przejśie na linie pomiędzy wieżami WTC było możliwe. Philippe opowiada o swoich licznych lotach do Nowego Jorku, by tam prowadzić obserwacje dotyczące zabezpieczeń i ochrony wież, o tym jak szukał szalonych młodych ludzi, którzy daliby się porwać jego marzeniu i pomogliby mu je spełnić. Dzięki fabularnym nagraniom reżysera jesteśmy natomisat w stanie zobaczyć, jak doszło do zrealizowania szalonego planu kilkorga młodych ludzi (od momentu wejścia do bydynków WTC do momentu wejścia Philippa na linę). 
Moim zdaniem ten film jest jednym wielkim marzeniem: widzimy jego narodziny, dorastanie i w końcu realizację. Postawa Philippa wprawia w osłupienie, zdziwienie, strach, podziw czy nawet zazdrość... Jak to jest możliwe, że można mieć TAKIE marzenie i umieć je zrealizować?! 
Film ukazuje możliwości człowieka, możliwości jego wiary w siebie, zaciętości i konsekwencji. Zdjęcia Philippa chodzącego bez żadnych zabezpieczeń na linie rozpiętej pomiędzy dwoma wieżami WTC zapierają dech w piersiach, spowalniają oddech i wzbudzają niesamowity podziw! Nie jest to jednak jedyna funkcja tego dokumentu. Moim zdaniem film Marsha jest też niesamowitym pomnikiem wystawionym nieistniejacym już dzisiaj wieżom World Trade Center. Wieże, które zostały oddane do użytku w 1970 roku, w 1974 zdobyte przez Philippe Petita w 2001 roku stały się już historią... 

Niesamowity film, niesamowite zdjęcie (jak to na plakacie filmowym), świetna muzyka i reżyseria i wspaniali, pełni pasji i oddania ludzie. Mam tutaj na myśli nie tylko Petita, który opowiada o tym wszystkim co się stało z takim przejęciem i pasją, której można zazdrościć, ale również myślę tutaj o tej wspaniałej grupie jego przyjaciół, którzy podporządkowali się jemu i jego marzeniu, oddali mu część siebie... Dokument z kategorii: must see!

2010-10-23

"Kościół dla średnio zaawansowanych" Szymona Hołowni czyli dokształcanie.

Po "Kościół dla średnio zaawansowanych" Szymona Hołowni sięgnęłam z dwóch powodów: po pierwsze lubię słuchać Szymona gdy wypowiada się na tematy wiary, bo jakoś to wszystko wydaje mi się wtedy prostsze; po drugie - moja wiedza dotycząca wiary i Kościoła potrzebowała uzupełnienia:P Szymon Hołownia pozwolił mi tego dokonać, bo w naprawdę prosty, zrozumiały, nierzadko dowcipny sposób jego książka uzupełnia wiedzę i wyjaśnia zjawiska zachodzące w Kościele i zasady dotyczące jego działania.




Książka jest skonstruowana na zasadzie alfabetycznej. Pod każdą literą alfabetu znajdują się hasła lub słowa, które autor w mini rozdziałach wyjaśnia lub omawia. Książka zaczyna się od "aniołka automatycznego" a kończy na "żywym różańcu". Tematy w niej poruszone są bardzo różnorodne, od tych poważnych np. "dyplomacja watykańska", poprzez przydatne na codzień "nabożeństwo" czy "modlitwa stresem", po zabawne np. "bezokolicznik".  Każde z haseł wytłumaczone jest w sposób rzetelny i jasny, bez niepotrzebnych zawiłości, które mogłyby utrudnić zrozumienie. Szymon poruszył w tej książce również tematy, które są bardzo na czasie, jak np. "obsesja seksualna" czy "rozwód kościelny". 


Z niektórymi rzeczami człowiek może się nie zgadzać, ale na pewno warto przeczytać jakie jest zdanie Kościoła na dany temat i próbować je zrozumieć. Podoba mi się to, że książkę można czytać np. w przerwach między wstaniem z łóżka a śniadaniem, a to dlatego, że przeczytanie jednego rozdzialiku (jednego hasła) zajmuje od minuty do pięciu minut. Ja osobiście cenię sobie tą książkę z tego względu, że teraz potrafię rozróżnić np. Mszę od Nabożeństwa, które wcześniej znaczyły dla mnie to samo. Jedno z czym się nie zgadzam to zdanie Szymona na tylnej okładce książki, mówiące, że ta książka przeznaczona jest dla tych, którzy z Kościołem mają do czynienia od święta, ale wciąż są ciekawi. Według mnie (mówię to na własnym przykładzie) ta książka przeznaczona jest dla każdego, nawet dla tych którzy na Mszę Świętą uczęszczają regularnie, bo jak się okazuje pomimo tego wielu rzeczy możemy nie wiedzieć...

Sz. Hołownia, Kościół dla średnio zaawansowanych, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s.224.

Ojciec marnotrawny, czyli "Hel" Kingi Dębskiej.

Muszę stwierdzić, że ostatnio coraz częściej mi się zdarza oglądać polskie filmy z wielkim zainteresowaniem i zadowoleniem. Po takich filmach jak "Pręgi", "Senność", "3 sceny z życia" czy wprost ukochany przeze mnie "Wszystko co kocham" przyszła pora na film Kingi Dębskiej "Hel" po który sięgnęłam głównie z powodu Pawła Królikowskiego, o którym czytałam, że jest to jego najlepsza rola w życiu...






Film opowiada historię Piotra granego przez Pawła Królikowskiego, który jest lekarzem w szpitalu psychiatrycznym: opiekuje się chorymi psychicznie, prowadzi terapie, przyjmuje na detoksy uzależnionych od narkotyków. Pewnej nocy, podczas dyżuru policja przyprowadza na jego oddział chłopaka, który okazuje się być synem Piotra Kamilem, którego ten nie widział przez lata. Chłopak dostaje zastrzyk wzmacniający i zaraz po nim ucieka ze szpitala. Spotkanie to staje się jednak sygnałem dla Piotra, który postanawia odnowić z synem kontakty. Jedzie do mieszkania, w którym mieszka Kamil z matką i zaprasza syna do siebie na kolację. Chłopak pojawia się na niej w mieszkaniu ojca, gdzie poznaje jego dziewczynę Hankę i gdzie Piotr zachęcony jego wizytą namawia go, żeby razem dowiedzili babkę Kamila, a matkę Piotra. Wyruszają w podróż, dwie obce sobie osoby, które nie rozmawiając o przeszłości próbują udawać, że nic się nie stało... Wyjazd okazuje się niewypałem, przepaść jest zbyt duża. Piotr wraca do pracy, do swoich chorych. Na jednym z dyżurów, pacjentka cierpiąca na depresję popełnia samobójstwo. Następnego dnia Piotr w którym nawarstwia się zdenerwowanie i zagubienie odwiedza swojego dawnego kolegę... Spędza w jego towarzystwie pijacką noc, podczas której Hanka odchodzi od zmysłów nie mogąc go nigdzie znaleźć. Znajduje za to notes... Gdy Piotr wraca do mieszkania Hanka próbuje poruszyć temat tego co w tym notesie (pamiętniku?) zapisane, Piotr jednak pozostawia ją bez odpowiedzi, wymawiając się tym, że musi iść do pracy. W pracy szef Piotra wzywa go do siebie i zwalnia z pracy, ponieważ jak się okazuje pijańsko-narkotyczna noc spędzona z kolegą była złamaniem warunków zatrudnienia Piotra. Zdarzenie to jest ostatnim, które przepełnia czarę goryczy. Piotr wraca do bycia sobą sprzed lat, czyli do bycia narkomanem...

Film świetny moim zdaniem! Gdy czytałam jego opisy na filmowych stronach internetowych spodziewałam się czegoś innego. Wydawało mi się, że głównym wątkiem filmu będzie relacja ojca z synem, próba jej odbudowania. W trakcie oglądania filmu okazało się jednak, że jest to jeden z wątków pobocznych, ponieważ tym głównym jest relacja człowieka z samym sobą. Jak mówi główny bohater: "od siebie się nie ucieknie" i ten film to próbą przestawienia tej prawdy. Film jest ciekawy, momentami zaskakujący, inteligentny. Na pewno zgodzę się z tym, że Paweł Królikowski w roli Piotra jest świetny, bardzo przekonujący. Uwagę moją zwrócił również Lesław Żurek w roli Kamila, zbuntowanego przeciw ojcu, młodego człowieka, który jednak potrzebuje i szuka ojcowskiej miłości... (poza tym miło patrzeć na przystojnego młodego aktora!:)) Polecam!

2010-10-20

"Oddech, oczy, pamięć" Edwige Danticat, czyli życie nie łatwe...

"Oddech, oczy, pamięć" kupiłam całkiem przypadkowo. Po przeczytaniu opisu książki na jej tylnej okładce, mówiącego, że jest to książka o kobietach, nie spodziewałam się po niej niczego więcej jak tylko łatwej, prostej i przyjemnej lektury... 
I tutaj zaskoczenie! Książka przerosła w pozytywny sposób moje oczekiwania wobec niej. Jak przedstawiono to w jej opisie, jest to książka o kobietach i więziach między nimi, ale również jest to książka o niesamowitym cierpieniu, niezrozumieniu i szukaniu siebie...




Sophie Caco jest haitańską dziewczynką wychowywaną przez swoją ciotkę Atie.  Nie znając swojej mamy dziewczynka traktuje Atie jako tą naważniejszą osobę w swoim życiu. Atie również uważa Sophie za swoje dziecko, choć nie daje zapomnieć małej o tym kim jest jej matka. Ciotka Atie zajmuje się Sophie do momentu, gdy przychodzi wiadomość od jej siostry Martine, mieszkającej w Nowym Jorku, że ta chce dostać swoją córkę spowrotem. Dziesięcioletnia Sophie zostaje odwieziona przez Atie na lotnisko i wysłana samolotem do matki, do Nowego Jorku. Po przylocie dziewczynka spotyka na lotnisku nieznaną osobę, swoją mamę i razem z nią jedzie do jej mieszkania. Sophie dowiaduje się od matki, że jest jej córką, ale jest również córką gwałciciela...

Dziewczyna mieszka z matką, chodzi do szkoły, dorasta. W wieku 18 lat poznaje mężczyznę i zakochuje się w nim. Wtedy zaczyna się też "sprawdzanie" przez matkę tego, czy dziewczyna nadal jest dziewicą. Każdego wieczoru matka przychodzi do Sophie i sprawdza, czy jej córka nie przyniosła jej jeszcze hańby. Pewnego dnia, córka upokarzana przez matkę w ten właśnie sposób, postanawia zrobić coś co spowoduje, że będzie się mogła od matki uwolnić... Sophie przeprowadza się z Josephem do Providence, wychodzi za niego za mąż i rodzi córkę. Po jakimś czasie wraca jednak na Haiti, wiedziona potrzebą zrozumienia kobiet swojego rodu, potrzebą zrozumienia siebie... Dziewczyna bowiem boryka się z problemem intymności. Upokarzana podczas "sprawdzania" przez matkę w młodości, nie potrafi się radować bliskością z mężem, jest to natomiast dla niej coś co łączy się z cierpieniem i bólem... Życie jej matki również jest pełne bólu, cierpienia i tych okropnych koszmarów, które przychodzą każdej nocy i nie pozwalają spać...

"Oddech, oczy, pamięć" to książka niełatwa, opowiadająca o próbie szukania przez wszystkie kobiety rodziny Caco siebie nawzajem. O próbie przezwyciężenia urazów i bolesnych wspomnień, po to by cieszyć się miłością względem siebie... Książka porusza, szokuje i skłania do myślenia. Dodatkowym atutem na pewno jest to, że czyta się ją błyskawicznie i z wielkim zainteresowaniem. Polecam!

E. Danticat, Oddech, oczy, pamięć, seria Demony, Wydawnictwo książkowe G+J, Warszawa, s.223.

2010-10-16

Porywający "Cień wiatru" Carlosa Ruiz Zafóna!

CHCĘ WIĘCEJ! Tak w dwóch słowach mogę określić swoje wrażenia po przeczytaniu tej książki. Nieprzeciętna, wciągająca i uzależniająca!!!

"Cień wiatru" kupiłam troszkę wbrew sobie, bo nigdy wcześniej nie gustowałam w książkach: mrocznych, tajemniczych, momentami wywołujących we mnie strach. Ta książka właśnie taka jest, i tutaj niespodzianka: to coś dla mnie! Moim zdaniem ta mroczność książki zauważalna na każdej stronie książki, jest jej wielką zaletą. Za sprawą Carlosa Ruiz Zafóna przenosimy się w świat przedwojennej i powojennej Barcelony. Barcelony tajemniczej, zaskakującej i bezsprzecznie wciągającej czytelnika do swojego świata...




Daniel Sempere w wieku dzisięciu lat zostaje zaprowadzony przez swojego ojca na Cmentarz Zapomnianych Książek. W miejsu tym ojciec poleca mu wybrać sobie jedną książkę, za którą będzie odpowiedzialny, którą ma się zaopiekować. Młody chłopiec wiedziony tajmniczą siłą wybiera książkę "Cień wiatru", napisaną przez nieznanego Juliana Caraxa. Chłopiec czyta książkę i robi ona na nim wielkie wrażenie. Mijają lata, Daniel dorasta i zauroczony książką, postanawia dowiedzieć się kim był jej autor. Chce również odnaleźć inne powieści Juliana Caraxa. Chłopak nie zdaje sobie sprawy na co się naraża  podejmując tego typu działania. Już na początku poszukiwań wychodzi bowiem na jaw, że autor "Cienia wiatru" nie żyje, a wszystkie jego powieści zostały spalone. Tajemnicza postać, posługująca się imieniem Lain Coubert poszukuje również tego egzemplarza "Cienia wiatru", który jest w posiadaniu Daniela. Ta powieść również ma zostać zniszczona... Z każdą przeczytaną stroną powieść Zafóna wciąga coraz bardziej, a to dlatego, że Daniel Sempere, niezrażony niebezpieczeństwami i przeciwnościami losu czyhającymi na niego, nie przerywa swoich działań mających na celu dowiedzenie się kim był Julian Carax. Książka pełna jest napięcia, niezwykłych historii, gorących namiętności i miłości aż po grób...

Mogłabym o niej pisać i pisać, ale wiem, że każdy drobny szczegół, który tutaj zdradzę, pozbawi potencjalnego przyszłego czytelnika, tej ogromniej przyjemności, jaką jest odkrywanie tajemicy i układanie tych kawałków puzzli w jedną całość. Właśnie dlatego nie zrobię tego, nie napiszę nic więcej. Polecę wam natomiast, żebyście nie wahali się zajrzeć do Barcelony Carlosa Ruiz Zafóna! Autor świetnie pokazał przeszłość i przyszłość, które splatają się ze sobą i przenikają za sprawą książki. Urzekające i porywające są w niej dosłownie wszystkie poruszone wątki, które powodują szybsze bicie serca, niepokój i niecierpliwość w czytelniku...
Nie żałuję jej zakupu i już ostrzę sobie oczy i język na następne jego książki. Wierzę, że będą tego równie warte jak "Cień wiatru":)

C. Ruiz Zafón, Cień wiatru, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza S.A., Warszawa 2008, s.516.

2010-10-13

"Ex libris" Anne Fadiman.

O książce "Ex libris" Anne Fadiman dowiedziałam się z artykułu "Śladem zagiętych rogów", który ukazał się na stronie internetowej Polityka.pl/kultura. W artykule tym wyczytałam, że Anne Fadiman jak nikt inny potrafi pisać o książkach i to było wszystko co musiałam wiedzieć, żeby chcieć do tej książki zajrzeć... 




Książkę pokochałam miłością czytelnika, który lubi być utwierdzany ciągle na nowo, że należy do tej cudnej, coraz bardziej elitarnej i tak bardzo wartościowej grupy "ludzi czytających książki". Uważam, że książka Anne Fadiman jest świetna i każdy bibliofil powinien po nią sięgnąć. Znajduje się w niej 18 esejów z których każdy opisuje inne przemyślenia i zwierzenia autorki dotyczące książek. Eseje są pełne humoru, niezwykle trafnych cytatów (niektóre podkradłam dla siebie) i opowieści z życia rodzinnego. Autorka przez cały czas utwierdza nas tylko w tym, jakimi cudnymi czynnościami są: przeglądanie, kupowanie, układanie i w końcu czytanie książek. Pisze o tym, jak czytanie jest darem przekazywanym z pokolenia na pokolenie, z rodziców na dzieci...

Jest w tej książce tyle elementów z którymi się zgadzam, że nie sposób ich wyliczyć, np. to, że prawdopodobnie każdy bibliofil ma w swoim zbiorze książki z tzw. Specjalnej Półki, które nie są podobne do pozostałych swoją tematyką, ale są dla nas równie ważne. Dla autorki taką Specjalną Półkę stanowią książki o wyprawach polarnych, dla mnie książki kucharskie, które uwielbiam kupować i przeglądać (Mmmm...). Każdy z tych 18 esejów opowiada inną historię z życia bibliofila. Mnie najbardziej spodobały się "Tak nie wolnno obchodzić się z książką", "Słowa na szmucpaginie" i "Zamki moich przodków" Dowiedziałam się z nich między inymi tego, że jestem "dworskim kochankiem", czyli, że jestem pedantyczna w stosunku do książek (używam płaskich zakładek, żeby nie było po nich śladów, nie piszę po nich, nie zaginam rogów, rzadko pożyczam przerażona, że mogą do mnie wrócić w innym stanie, niż bym sobie życzyła). Z czasem natomiast jak autorka tej książki mogę przekształcić się w "zmysłowego kochanka", który jest całkowitym przeciwieństwem "kochanka dworskiego". W eseju "Słowa na szmucpaginie" czytamy o sztuce, jaką jest pisanie dedykacji, a w "Zamkach moich przodków" o tym jak to rodzice przekazują dzieciom pasję czytania (mi tę pasję przekazała moja mama czytając mi na głos bajki i książeczki gdy byłam mała i jestem z tego baaaaaaaaardzo dumna). 

Książka "Ex libris" konieczna do przeczytania przez każdego bibliofila (świetna na prezent moim zdaniem:)) spowodowała we mnie chęć szukania innych książek o książkach (lista tego typu dzieł znajdziemy u Anne Fadiman)!

A. Fadiman, Ex libris, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s.184.

2010-10-11

"Wybór" - moje pierwsze spotkanie z Nicholasem Sparksem.

"Wybór" to moje absolutnie pierwsze spotkanie z Nicholasem Sparksem (nie licząc filmu "Pamiętnik" nakręconego na podstawie jego książki). Co mogę powiedzieć po tym spotkaniu, to to, że raczej nie jest to moja bajka... 




Książka napisana jest przystępnym językiem, co powoduje, że czyta się ją naprawdę bardzo szybko. Jak dla mnie jest to jednak jedyny plus dla Sparksa. Szczerze mówiąc, rzadko mi się zdarza by powieść amerykańskiego autora naprawdę mnie porwała (dziwne, ale prawdziwe). Ostatnio zdarzyło mi się to, gdy czytałam "Służące" Kathryn Stockett, której moim zdaniem Sparks do pięt nie dorasta. Zraziła mnie chyba przewidywalność tej książki, bo pomimo, że nie czytałam wcześniej książek jego autorstwa. 

"Wybór" opowiada historię Travisa i Gabby, którzy poznają się w momencie, gdy Gabby sprowadza się do małego miasteczka w którym mieszka Travis i zostaje jego sąsiadką. Dziewczyna poznaje Travisa w niezbyt sprzyjających okolicznościach, gdy okazuje się, że jej suczka Molly jest w ciąży. Gabby myśli, że sprawcą tej "sytuacji" jest pies Travisa i wybiera się do niego zrobić mu awanturę. Oczywiście zdenerwowana, nie daje mu dojść do głosu i dopiero następnego dnia, gdy wybiera się do weterynarza, dowiaduje się, że jest nim Travis i że jego pies jest wysterylizowany. To spotkanie powoduje jednak, ze Travis zauważa w niej ciekawą, intrygującą kobietą. Pomimo, że Gabby ma chłopaka zaczynają ze sobą flirtować, spotykać się, by w końcu zostać parą. Tak to się zaczyna. Zostają małżeństwem i wszystko układa się wspaniale. Rodzą się im dwie córeczki, są szczęśliwi. Do momentu... Staje się coś, co powoduje, że Travis musi dokonać wyboru, który ma zaważyć na jego przyszłym życiu.

Dla fanów autora na pewno jest to ciekawa pozycja. Nie można Sparksowi zarzucić, że nie zna ludzkiej natury czy uczuć, bo jest wręcz odwrotnie. Jednak jak już napisałam wcześniej, nie jest to typ literatury, który mnie pociąga. Za bardzo kojarzy mi się z romansami:/ Fanom autora polecam, sobie nie bardzo.
Żeby jednak nie było, że wystawiam swoją ocenę o autorze na podstawie jednej książki, przeczytam jeszcze jedną,  już pożyczoną: "I wciąż ją kocham".

N. Sparks, Wybór, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2009, s.335.

2010-10-08

"Lekarstwo na miłość" Jana Batorego, czyli jak odkryłam dla siebie Kalinę Jędrusik.

Czytałam ostatnio na stronie internetowej magazynu "Viva!" wywiad z państwem Łapickimi i jakoś tak natchnęło mnie, żeby na youtubie sprawdzić jak wyglądał i w czym grał Andrzej Łapicki za czasów swej świetności, bo szczerze mówiąc nie pamiętałam za bardzo pomimo, że filmy z nim oglądałam. I tak całkowicie przez przypadek odkryłam film z 1966 roku pod tytułem "Lekarstwo na miłość". Film w którym główne role grają Kalina Jędrusik, Andrzej Łapicki i Krystyna Sienkiewicz. Ten właśnie film spowodował, że szukam teraz Kaliny Jędrusik w każdym innym...



"Lekarstwo na miłość" zostało nakręcone na podstawie książki Joanny Chmielewskiej pt. "Klin". Główną bohaterką jest pani architekt Joanna, które czeka w swoim mieszkaniu na telefon od ukochanego. W trakcie tego czekania otrzymuje multum innych telefonów od osób, które chcą się skontaktować z "centralą". Joanna z początku na nie odpowiada, jednak po jakimś czasie, zdenerwowana i zirytowana, zaczyna na te telefony reagować i podawać się za ich adresatkę, niejaką Honoratę. Nie zdaje sobie sprawy w co się pakuje, gdyż jak się później okazuje "centrala" jest punktem kontaktowym fałszerzy banknotów. Za sprawą telefonu pojawia się również w jej życiu tajemniczy, przystojny mężczyzna, którego główna bohaterka zaczyna nazywać swoim "lekarstwem na miłość".

Film ten jest naprawdę ciekawą, bezpretensjonalną komedią z gwiazdami lat 60-tych w rolach głównych. Nie spodziewałam się, zaczynając go oglądać, że tak mi się spodoba! Na uwagę według mnie zasługuje w nim Krystyna Sienkiewicz, która jest po prostu rozbrajająca i  czarujący Andrzej Łapicki. Najlepsza według mnie jest jednak Kalina Jędrusik. Ta kobieta miała coś w sobie!!! To tak jakby film tracił w każdym momencie gdy nie ma jej na ekranie. Piękna, odważna, ponętna, zabawna, urzekająca i do tego z niesamowicie uwodzicielskim głosem (zabrzmiałam tutaj chyba jak zakochany mężczyzna:P). 

Zawsze uwielbiałam Polskie kino międzywojenne, ale nigdy jakoś nie pociągało mnie ono w wydaniu PRLowskim (z nielicznymi wyjątkami), teraz może się to zmieni i zacznę na nie patrzeć bardziej przychylnym wzrokiem. Film polecam na poprawę humoru i te denne jesienne dni, które niestety już nadeszły...

2010-10-06

"Alicja" w krainie porozwodowej, Natalii Rogińskiej.

"Alicja" napisana przez 25-letnią autorkę opisuje życie 36-letniej samotnej matki, która po rozwodzie z mężem nie tylko stara się być świetną matką, ale również niezawodną bizneswoman - właścicielką zakładu fryzjerskiego "Alicja". Podczas gdy prowadzenie interesu idzie doskonale, prywatnie nie wszystko się układa... Prawie dorosłe dzieci nierzadko wprawiają ją w zdumienie, a to niespodziewaną zapowiedzią ślubu, a to seksem na kanapie czy przerywanymi studiami, były mąż wyżywa się psychicznie obarczając ją winą za wszystko co się dzieje, przyjaciół jakoś mało na horyzoncie. W miłości też nie jest za ciekawie, gdyż Alicja pomimo tego, iż rozwiodła się z mężem przed trzema laty, wciąż nie potrafi sobie poradzić z faktem bycia porzuconą kobietą, nie mówiąc już o tym by potrafiła znaleźć kogoś nowego "na całe życia".






Hmm... Co mogę powiedzieć o tej książce na pewno to to, że jest łatwa, prosta i bywa przyjemna. Jest też napisana bardzo bezpośrednim językiem, co ciężko jednak znaleźć w książkach tego typu. Alicja jest bohaterką jakich nie mało w naszej polskiej literaturze kobiecej, nie mało też tego typu rozwojów sytuacji miłosnych i zakończeń powikłanych sytuacji życiowych. Jest to typowy przykład czytadła, które na szczęście nie męczy, ale też nie wnosi nic w nasze życie. Dla mnie tego typu książki są dobrymi przerywnikami, a to w lekturze innych bardziej wymagających książek, a to w nauce czy innej wytężonej pracy umysłowej, gdy potrzebujemy odprężenia i tego by nikt od nas nie wymagał intensywnego myślenia. To by było na tyle:)

N. Rogińska, Alicja, Wydawca Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, s.199.

2010-10-03

"Ostatni raz" - Anna Gavalda forever!

Mogę potwierdzić już teraz z całą pewnością, że będę fanką Anny Gavaldy do momentu w którym przestanie pisać! Mam wszystkie jej powieści. Żadna z nich mnie nie zawiodła, każdą przeczytałam z ogromną przyjemnością. "Ostatni raz" również.







Książka jest króciutka, ale to nie ważne, ponieważ nawet na tych 115 stronach Gavalda potrafiła zawrzeć to co ważne. Ta zwięzła powieść opowiada o relacjach między czwórką już dorosłego rodzeństwa: Simona, Garance, Loli i Vincenta. Na początku, oczami Garance obserwujemy wyprawę starszej trójki z nich na ślub i spotkanie rodzinne. Garance powoli opisuje nam obu braci i siostrę, to jakie stosunki między nimi panowały w dzieciństwie i jak jest teraz... Gdy starsza trójka dociera na ślub, dowiaduje się, że najmłodszy Vincent nie mógł przyjechać i właśnie wtedy, znudzeni i stęsknieni za bratem postanawiają do niego pojechać, zrywając się tym samym z uroczystości weselnych. 

To co dzieje się po ich przyjeździe do brata, nie jest ani zaskakujące, ani dziwne. Po prostu są ze sobą. Jak mówi Garance, może to już ostatni raz, a może będą mieli jeszcze kilka takich chwil, gdy w swoim towarzystwie będą się jeszcze mogli bronić przed dorosłością i życiem, które już próbuje ich rozdzielić, oddalić od siebie...

Anna Gavalda jest moim zdaniem mistrzynią powieści obyczajowo-psychologicznych. Zawsze mnie zadziwia ktoś, kto na tak nielicznych stronach potrafi w prosty, ujmujący sposób opisać coś ważnego (w tym wypadku miłość rodzeństwa, dorosłość, skomplikowanie życia), nie tracąc przy tym sensu tego zjawiska i jednocześnie zmuszając czytelnika do myślenia... Ta książka taka jest. 

A. Gavalda, Ostatni raz, Świat Książki, Warszawa 2010, s.117.

2010-10-02

"Creation" - przepiękny film o Darwinie.

Mój wczorajszy wieczór upłynął mi pod znakiem filmu "Creation", wyreżyserowanego przez Jona Amiel. Jest to niesamowicie ujmujący film o Charlsie Darwinie, nie tylko odkrywcy, ale również o Darwinie - ojcu i mężu.






Film rozpoczyna się w momencie, gdy Charles Darwin pracuje już nad swoją książką, swoim dziełem życia, które ma zmienić bieg rzeczy. Ma pokazać, że człowiek i inne stworzenia wykształciły się w ramach i w trakcie ewolucji, nie natomiast, że zostały stworzone w siedem dni przez Boga. 

W związku z tym co ma się stać, Darwin nie może poradzić sobie z faktem, że ma być osobą odpowiedzialną za "zabicie Boga", nie wie czy chce wydać książkę, pomimo tego, iż jest pewien swoich racji... Boi się wejść na stopę wojenną z Bogiem.
Z drugiej strony, może nawet bardziej widocznej w tym filmie, obserwujemy Darwina jako człowieka niemiłosiernie cierpiącego z powodu śmierci swojej ukochanej, pierworodnej córki Annie. Czuje się on odpowiedzialny za jej śmierć, co wprowadza go w stan pewnego obłędu: rozmawia ze swoją zmarłą córką, widzi ją obok siebie. Nie potrafi poradzić sobie z jej stratą.
Te dwa czynniki natomiast sprawiają, że Charles oddala się od swojej głęboko wierzącej żony, która boi się o jego przyszłość po śmierci i od dzieci, które przecież nie są Annie. Pogrąża się w soim własnym obłędzie...

Uważam, że film jest przepiękny i naprawdę warto go zobaczyć! Darwin pełen rozterek, niezdecydowania i bólu wzbudza sympatię i powoduje, że zaczynamy mu kibicować zarówno w jego dążeniach zawodowych jak i w życiu prywatnym. 
Jak się okazuje nic nie jest proste, a już na pewno nie życie...