2011-12-06

Bez rewelacji. "Brak wiadomości od Gurba" Eduardo Mendozy.

"Brak wiadomości od Gurba" to druga książka Mendozy z którą przyszło mi się zmierzyć. Pierwsze było "Miasto cudów", które mnie nie zachwyciło, ale było na tyle dobre by wzbudzić moje zaciekawienie tym autorem i wzbudzić we mnie ochotę na to by poznać inne jego powieści. Oczekiwałam tego, że następna książka Mendozy po którą sięgnę, będzie jeśli nie lepsza to co najmniej tak dobra jak poprzednia. Niestety po przeczytaniu  "Brak wiadomości od Gurba" wydaje mi się, że "Miasto cudów" mogło być najwyższym punktem w karierze Eduardo Mendozy. Niestety książka o której dziś piszę, to moim zdaniem przykład na zdecydowany spadek formy autora...




Dwóch kosmitów przylatuje na Ziemię. Zjawiają się tutaj z tajemniczą misją, której pierwszym etapem ma być rekonesans otoczenia. Z tym zadaniem, w nieznany świat zostaje wysłany Gurb. Podróżujący w postaci bezcielesnej kosmici, żeby nie zwracać na siebie uwagi mieszkańców Ziemi muszą przybierać ludzkie postacie. Tak też robi Gurb, który na potrzeby misji przemienia się w osobnika zwanego Marta Sanchez. Już kilka minut po opuszczeniu statku Gurb poznaje pierwszego ziemianina, który zaprasza go do samochodu. Po otrzymaniu zgody od szefa misji, Gurb korzysta z zaproszenia.
Gdy mija doba a Gurb nie daje znaku życia, jego towarzysz postanawia wyruszyć na poszukiwania. Przybiera jedną z wielu postaci ludzkich i wyrusza w świat, a dokładniej na ulice Barcelony lat 90'tych. Oczywiście mając swoją misję w pamięci kosmita skrupulatnie notuje swoje spostrzeżenia dotyczące ludzi, ich świata i ich zachowań. Ciekawe są to zapiski: raz zabawne, raz gorzkie, raz skupiają się na osobowości i wyglądzie ludzi, raz na otaczającym ich świecie...

Wydaje się, że Mendoza znalazł idealny sposób na to by z humorem opisać otaczający go świat. Przecież kosmita widziałby ludzi w całkiem inny sposób od nas, inne rzeczy by go dziwiły, inne zastanawiały, jego spojrzenie na ludzi byłoby świeże i pozbawione uprzedzeń. Myślę, że takie właśnie było zamierzenie autora: wyśmiać przywary i wady ludzi, ale też pokazać jak nasze życie, nasze dążenia i zachowania często są absurdalne, zawoalowane i skomplikowane. Podoba mi się ten zamysł Mendozy, niestety z jego wykonaniem jest już gorzej. Miałam duże wymagania w stosunku do tej powieści i dlatego tym bardziej się zawiodłam. Książka, która miała mnie bawić, nudziła. Dodatkowo nie znalazłam w niej nic co prawdziwie by mnie zachwyciło lub chociaż przykuło moją uwagę. Ot, taka sobie gadanina. Może i pełna humoru, ale niestety w większości wymuszonego. Zwolennicy książki porównują humor w niej zawarty do tego, który reprezentowała grupa Monty Pytona. Niestety ja jej fanem nie byłam nigdy...
W pełni zgadzam się z recenzjami fachowców, którzy określają ja mianem jednej z najgorszych książek tego autora. Moim zdaniem rzeczywiście tak jest. Jej jedynym jak dla mnie atutem jest fakt, że jest to 'powieść błyskawiczna' (powodowane jest to głównie tym, że często na jednej stronie kilka razy powtarzane są te same komunikaty kosmity). 

Mendoza zdecydowanie stracił w moich oczach. "Miasto cudów" mnie do niego zachęciło, "Brak wiadomości od Gurba" wprost przeciwnie. Książki nie skończyłam i tym samym nie jestem pewna czy skuszę się na więcej...

E. Mendoza, Brak wiadomości od Gurba, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s.162.

9 komentarzy:

  1. Po pierwsze: dobrze wiedzieć. Dzisiaj miałam tę książkę w rękach, a że lubię wracać do pisarzy, których twórczość już "skubnęłam" to zastanawiałam się nad nią...

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę to przemyśleć. Możliwe, że sięgnę, ale liczę raczej na przypadek, niż na celowe szukanie tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie szkoda czasu na Mendozę. Przeczytałam 3 pozycje, bo Znak je rozreklamował pod niebiosa, ale to był czas, kiedy losowo dobierałam sobie lekturę. Mam teraz nauczkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja czytałam jedynie trylogie o hiszpańskim fryzjerze kilka lat temu i przyznam, że się wówczas ubawiłam ... myślę, że sięgnę po coś bardziej współczesnego, żeby porównać chociażby

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie do Mendozy kompletnie nie ciągnie po kiepskiej "Wyspie niesłychanej". Niestety, ale to przerost formy nad treścią. Oczywiście kiedyś dla swojego sumienia sięgnę po jego starsze książki, żeby zobaczyć czym to ludzie się tak zachwycają i po prostu dać szansę temu autorowi. Jednak nie pewno nie w tym roku ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Dosia & przyjemnostki zgadzam się z Wami dziewczyny! Tak właśnie sama odbieram teraz twórczość tego autora. Po "Mieście cudów" stwierdziłam, że może nie trafiłam na właściwą książkę i dlatego nie jestem w stanie podzielać zachwytów nad Mendozą. Przyszła więc kolej na "Brak wiadomości..." i okazało się, że to chyba po prostu taki autor jest, niby dobry, a jednak czegoś jego powieściom brakuje. Poza tym od jakiegoś już czasu utwierdzam się w przekonaniu, że nie dla mnie literatura hiszpańskojęzyczna, dużo bardziej ciągnie mnie do Skandynawii...:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tę książkę na półce i za sobą jedno (nieudane) podejście do niej. Zaczęłam czytać i... no właśnie? To chyba nie moja bajka. Może przeznaczę na "konkurs"? Myślę, że znajdą się chętni, fani Mendozy? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. @Kinga to było również moje pierwsze podejście do tej książki i też okazało się nieudane (na tyle, że książki nie skończyłam), ale kto powiedział, że każde spotkanie z książką musi się udać? Jeśli od razu nie przypadła Ci pod żadnym względem do gustu, to masz rację, lepiej ją przekazać dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja niedawno odkryłam książki pana Mendozy. W Niezwykłą podróż Pomponiusza Flatusa wsiąkłam natychmiast i szczerze się ubawiłam. Teraz zaczęłam czytać Oliwkowy labirynt i po przeczytaniu kilku stron czuje, że to nie jest już to:) Obawiam się, że najlepszą z książek (tych humorystycznych)mam już za sobą. No nic zobaczymy. A Brak wiadomości od Gruba już raz miałam w ręku w bibliotece, ale przegrał z jakąś inną, bardziej pożądaną przeze mnie książką:)
    A po Znamię sięgnęłam rzecz jasna dzięki Tobie:)

    OdpowiedzUsuń