2012-04-25

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 20, 21 i 22, czyli nadganiam zaległości:)

Dzień 20: Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych.

Nie potrafię podać tytułu książki, która byłaby w stanie poszerzyć każdy rodzaj wąskich horyzontów myślowych, dlatego mój wybór zależałby na pewno od tego w jaki sposób te horyzonty danej osoby są ograniczone... Tyle w tym temacie.

Dzień 21: Książka, która przyniosła ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś.

Nie uważam jakoś bym czytania jakiejkolwiek książki miała się wstydzić, tym bardziej jeśli ma to być książka, która sprawiła mi wielką przyjemność. Nie wstydzę się zatem ani mojej miłości do "Domu nad rozlewiskiem", ani tym bardziej do "Harry'ego Pottera". Książki po to są, by nas bawić i jeśli na taką szczęśliwie trafiamy znaczy, że dostaliśmy od niej to coś czego akurat w danym momencie szukaliśmy i nie ma wtedy mowy o wstydzie.

Dzień 22: Ulubiona seria wydawnicza.

No cóż, na to pytanie istnieje tylko jedna odpowiedź: 


"Jeżycjada"

2012-04-24

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 17-19.

Nie mam ostatnio głowy do tego wyzwania, a tym bardziej do książek, które trochę utknęły w martwym punkcie i pomimo moich szczerych starań jakoś się stamtąd nie mogą wydostać... Dlaczego? Żyję po prostu wyjazdem do Polski, który to jest już tuż, tuż i który obecnie przesłania mi świat. Stęskniona, po 4 miesiącach nie widzenia się z rodziną rozmyślam głównie a to co spakować, a to co stamtąd przywieźć, a to co i komu kupić, a to co uprać, odłożyć, załatwić przed wyjazdem. Wszak nie będzie nas trzy tygodnie i kilka rzeczy trzeba w związku z tym dograć. Trochę tego więc jest, ale mówiąc szczerze, przyjemność jaką sprawia nam perspektywa piątkowego wyjazdu jest niesamowita! I nie ważne, że spędzimy w samochodzie jakieś 16 godzin! Najważniejsze żeby dojechać bezpiecznie...:)


Co do samego wyzwania to natrafiłam ostatnio na kilka tematów, które szczerze mówiąc sprawiają mi pewną trudność. Próbuję jednak, bo "show must go on", wyzwanie również:P

DZIEŃ 17: Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle.

Zastanawiałam się nad tym, ale jakoś nie pamiętam takiego filmu powstałego na podstawie książki, o którym mogłabym powiedzieć, że został zrobiony źle. Raczej często trafiam na sytuację odwrotną, w której oglądanie filmu sprawia mi przyjemność i satysfakcję, a gdy zabieram się później za książkę okazuje się, że niestety jest ona od tego filmu gorsza... Taka oto zależność dziwna, ale wcale nierzadka.
Wracając jednak do wyzwaniowego zagadnienia to ostatnio spotkało mnie chyba tylko jedno takie filmowo - książkowe rozczarowanie. Pomimo, że nie uważam iż sam film jest zły, to dobór osób grających główne w nim role tak mną wzburzył, że muszę o tym tutaj napisać. Chodzi mi tutaj o film "ESD", który miałam okazję zobaczyć dzięki Kasi z Notatek Coolturalnych, a który nie spełnił moich oczekiwań niestety:( Sam film powstał na podstawie dwóch książek Małgorzaty Musierowicz: "Kwiat kalafiora" i "Ida sierpniowa". Do scenariusza w żadnym wypadku się nie przyczepię, bo uważam, że obie książki zostały bardzo zgrabnie wpisane w jeden film. Moje zastrzeżenia odnoszą się jednak do bohaterów tego filmu, głównie postaci Gabrysi i Idy. Gaba, która w książce przedstawiana jest w każdej części jako krótkowłosa, piegowata chłopczyca, grana jest przez długowłosą brunetkę czy szatynkę (nigdy nie wiem, który kolor to który:/:P), ale powiedzmy, że to jestem w stanie przetrawić. Gorsza sytuacja ma się z Idą, zielonooką i długowłosą rudą osóbką z burzą loków, która od zawsze była chyba najbardziej 'dziewczęcą' z wszystkich sióstr Borejko. W "ESD" jej postać gra ścięta na chłopaka, niemająca dosłownie NIC z Idusiowej dziewczęcości chłopczyca! Dla takiej Jeżycjadowej zajadłej fanki jak ja taki dobór postaci to niemały policzek! Ogromne rozczarowanie, które sprawiło, że cały film, pomimo że dobrze zrobiony, odebrałam jak żart, do którego nie sposób się przekonać... Szkoda.






DZIEŃ 18: Twoja ukochana książka, której już nie można kupić.

Na to pytanie odpowiedzi brak. Wszystkie moje ukochane książki są dostępne w  powszechnej sprzedaży:P

DZIEŃ 19: Książka, dzięki której zmieniłaś zdanie na jakiś temat.

Przez długi czas nie mogłam wpaść na tytuł książki, o której mogłabym powiedzieć, że pozwoliła mi zmienić zdanie na jakiś temat. W końcu jednak znalazłam trop i oto jest książka, która uświadomiła mi jak bardzo takie uczucia jak strach, głód, gniew, upokorzenie, tęsknota czy ból są jednakowe dla wszystkich ludzi, nieważne po której stronie wojennej barykady się stoi.


"Huśtawka oddechu" Herty Müller.

2012-04-22

"You are the biggest star in the world" - i nie było kolejnej...

Wieczór z Marilyn. Taką ją sobie wyobrażałam. Michelle Williams w "My week with Marilyn" cudna, sam film poruszający... Uczta.



"My week with Marilyn"

2012-04-20

"Moje pierwsze samobójstwo" - Jerzy Pilch.

"Moje pierwsze samobójstwo", moje pierwsze spotkanie z autorem. I jedyne co po tym spotkaniu mogę powiedzieć to to, że nie wiem czy Pilcha lubię czy nie, bo ta książka przyciągała mnie do siebie po to tylko by za chwilę od siebie odpychać i po jakimś czasie znów przyciągać. Niesamowita wprost sinusoida odczuć w stosunku to tego autora i jego twórczości...




"Moje pierwsze samobójstwo" to zbiór 10 opowiadań Jerzego Pilcha, które momentami równie dobrze mogłyby być felietonami, a to z tego powodu, iż granica pomiędzy ich autorem a bohaterem nieraz zaciera się do stopnia, w którym czytelnik tak do końca nie wie, czy czyta fikcję literacką, czy felieton powstały na podstawie własnych doświadczeń i prawdziwych obserwacji. W ich odróżnieniu nie pomaga na pewno również to, że zawarte w tym zbiorze opowiadania pisane są w pierwszej osobie liczby pojedynczej i zawierają mnóstwo elementów, które pokrywają się z faktami z życia autora. Osobiście stawiam na mistrzowski misz - masz jednego z drugim. Idąc dalej, za ciekawe uważam fakt, iż ten zbiór opowiadań tworzy tak naprawdę pewnego rodzaju powieść, gdzie mamy jednego głównego bohatera - literata, który w każdym opowiadaniu przedstawia nam urywki swojego życia, czy to teraźniejszego czy przeszłego, czy nawet bardzo przeszłego i na ich przykładzie wyjaśnia czytelnikowi i obrazuje swoje obecne  życie. Szczerze powiem, momentami miałam wrażenie, że mam oto w rękach autobiograficzno - terapeutyczną książkę, w której Pilch używając przykładów z życia 'niby' fikcyjnego bohatera, sam tłumaczy się ze swoich przyzwyczajeń, natręctw, zachowań...
Podoba mi się taki zamysł opowiadań, które bezwiednie łączą się w jedną całość i czujemy jakbyśmy za ich sprawą słuchali kolejnych, nieuporządkowanych czasowo czy tematycznie wspomnień jednej i tej samej osoby. Moim zdaniem jest to dobre podejście do tematu, ma swój urok.

Inną sprawą są jednak same opowiadania, bardzo nierówne w swej treści i dynamice. Mnie osobiście bardziej przypadły do gustu te, w których bohater - literat powraca do przeszłości, lat swojej młodości i czasu spędzonego w domu rodzinnym, czyli np. tytułowe "Moje pierwsze samobójstwo" czy "Sobowtór zięcia Tołstoja". W tych opowiadaniach, okraszonych opisami członków rodziny, wspomnieniami ewangelickiego domu i Wisły czuje się jakiś sentyment, choć nie powiem by mnie on porywał w nie wiadomo jakim stopniu. Są dobre, ale nie bardzo dobre, no, może "Sobowtór zięcia Tołstoja" jest tym jedynym zasługującym na 5... 
Drugą grupę opowiadań stanowią te odnoszące się do teraźniejszego życia bohatera książki, czyli prawdopodobnie w dużym sensie również samego autora tego zbioru. W tych widoczne jest jednak rozczarowanie życiem, wyobcowanie i chyba takie cwaniactwo człowieka, który w tym 'wielkim świecie' niejedno widział i niejedno o nim wie. To mnie akurat nie pociąga i jednak nudzi, zwłaszcza jeśli mam doszukiwać się w tych tekstach jakiegoś drugiego dna, czegoś więcej, a po prostu mi się nie chce.

"Moje pierwsze samobójstwo" jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Pilcha. Chyba niefortunnie się stało, że nie wybrałam innej książki, która może pozwoliłaby mi odkryć tego Pilcha, którego tylu wokół ceni i podziwia. Nie udało się, Pilch stał mi się obojętny i chyba muszę sięgnąć po kolejną jego książkę, po to by tą moją opinię zamienić albo na szacunek i podziw albo na zniechęcenie. Nie stanie się to jednak szybko...


J. Pilch, Moje pierwsze samobójstwo, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2006, s.299.

2012-04-19

Idę!

Za tydzień jestem w Polsce i idę do kina. Już dawno tak się nie cieszyłam z tego powodu!


2012-04-18

Paris, Paris...

Najnowszy Woody przypadł mi do gustu:) "Midnight in Paris" chyba lepszy od "Vicky Christina Barcelona", który przecież na bardzo podobnej kanwie powstał: Amerykanie w Europie... 




2012-04-17

"Sprężyna" Małgorzaty Musierowicz i moje własne niepocieszenie...

Mam ogromny problem z tą książką... Mam i nic na to nie poradzę. No bo jak to tak może być, że "Sprężyna" jest ostatnia?! Ostatnia, a tak dobra i tak wiele zapowiadająca! A przecież na przedostatniej kartce tej książki znajdują się zapowiedzi trzech (!) mających się niedługo pojawić książek, w tym "McDusi" z Jeżycjadowego cyklu! I przecież "Sprężyna" wydana została w roku 2008! I gdzie te moje kolejne części? Kolejne Borejków i Borejko-podobnych losy dalsze??? Buuuu... Dotarłam do ostatniej wydanej Jeżycjadowej książki i mi smutno, bo "Sprężyna" jest dla mnie jedną z lepszych części cyklu i zostawiła tym większy niedosyt!!!:(




Nie wiem jak Wy, ale ja czytając kolejne tomy cyklu dorobiłam się kilku ulubionych Jeżycjadowych postaci. Jakich? To zostawiam dla siebie:P Ważne, że dzięki "Sprężynie" do tego grona mogę zaliczyć kolejną, tym razem małą, choć całkiem rezolutną i bardzo inteligentną osóbkę, czyli Łusię (Łucję) Pałys:) Taką córkę mieć, to by się chciało:P I zabawne to to, i inteligentne, i rządne wiedzy, i dobre, i wrażliwe i takie Borejkowe dodatkowo, choć Pałysianka po ojcu!

Łusia Pałys jest jedną z głównych bohaterek "Spreżyny". To właśnie prawie dziesięcioletnie dziecko postanawia zostać rodzinną spiritus movens, czyli sprężyną wydarzeń. I tak też się dzieje, choć może nie zawsze idzie to w kierunku, w którym Łusia by sobie życzyła i nie zawsze przynosi oczekiwane efekty. Z drugiej strony jednak, te nieoczekiwane rezultaty i nieświadome Łusine działania są jak najbardziej 'in plus':)
Drugi wątek "Sprężyny" nierozerwalnie związany z Łucją Pałys dotyczy jej kuzynki, stalowo-okiej tygrysicy, czyli Laury Pyziak. Ta oto, właśnie listownie zrywa ze swoim niedoszłym mężem Wolfgangiem Amadeuszem i początkowo pogrążona w otchłani rozpaczy, która wiąże się ze świadomością, iż o miłość tak trudno w dzisiejszych czasach, zakochuje się na zabój w przystojnym, acz nieznajomym wielbicielu Mozarta.
Bohaterem trzeciego wątku "Sprężyny" jest Gabrysia Borejko (czy Stryba? Do tej pory nie wiem czy Gabusia zmieniła nazwisko?), która zostaje pierwszą 'ofiarą' działań Łucji Pałys i namówiona przez tą prawie już dziesięcioletnią dziewczynkę postanawia wybrać się w samotną podróż, która ma jej pozwolić odpocząć...

"Sprężyna" spodobała mi się od samego początku i tak też zostało do końca. Zabawna, wzruszająca i romantyczna w jednym, stała się jedną z moich ulubionych części cyklu. 
I szkoda mi tylko, że jak dotąd jest to ostatnia Jeżycjadowa książka, bo chciałabym więcej Łusi i tej zapowiadanej Magdusi, która właśnie wprowadziła się do profesora Dmuchawca (swoją drogą cieszę się, że autorka nie uśmierca tych naszych starych, ukochanych bohaterów, wszak Dmuchawiec jest już po 80-ce!). Czekam, z niecierpliwością oddanej fanki czekam na kolejne części!!!

A jak się nie doczekam, to niedługo prawdopodobnie zacznę czytać całą serię od początku:PPP


M. Musierowicz, Spreżyna, Wydawnictwo Akapit Press, Łódź 2008, s.219.

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 14, 15 i 16!

Leniłam się ostatnio jeśli o wyzwanie chodzi... Mam jednak odpowiednie usprawiedliwienie:P Okazało się bowiem, że w temacie dwóch poprzednich dni / zagadnień niewiele mam do powiedzenia, a tym samym do napisania. Postanowiłam więc, że pokuszę się na kolejny post zbiorczy:)

DZIEŃ 14: Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej.

Nie mam pojęcia! Dodatkowo nawet nie czuję się na siłach ani w posiadaniu jakichkolwiek kompetencji, które umożliwiłyby mi dokonania pod tym kątem analizy przeczytanych przeze mnie do tej pory książek... Cieszę się jedynie, że kochany przeze mnie "Mistrz i Małgorzata" się na tej liście znajduje (mam nadzieję, że wciąż), bo inaczej trafiłabym na tą książkę na pewno zbyt późno...

DZIEŃ 15: Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach.

I kolejna zagwozdka, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, że ja książek traktujących o obcych kulturach nie czytam:/ Jestem raczej 'Eurofilem', no, czasami zahaczę o kraje spoza tego kontynentu, ale to wciąż jest bardzo zbliżony krąg kulturowy, żadne Afryki czy Indie...  Ostatnimi czasy udało mi się przeczytać kilka książek, które w pośredni raczej sposób dotykają tematu Bliskiego Wschodu, ale to dalej nie jest to o co w tym zagadnieniu chodzi, bo czy "Zupa z granatów" to książka o obcej kulturze?:/ Tym samym pozostawiam to zagadnienie bez odpowiedzi...

DZIEŃ 16: Ulubiona książka, którą sfilmowano.

I tutaj wreszcie nie mam żadnego problemu z odpowiedzią:) Pisałam już, że moją ulubioną książką jest "Mistrz i Małgorzata". Teraz zatem napiszę o mojej ulubionej ekranizacji tej książki, którą jest rosyjski 10-odcinkowy miniserial z 2005 roku. Jestem nim całkowicie zafascynowana! Z czystym sumieniem stwierdzam również, że jest to prawdopodobnie najwierniejsza ekranizacja książki, uzupełniona świetną muzyką i doskonałym aktorstwem! Wszystko mi się w tym serialu zgadza, wszystko do siebie pasuje i dodatkowo wielką przyjemność sprawia mi oglądanie ekranizacji "Mistrza i Małgorzaty" w języku w jakim ta książka została napisana (rosyjskiego nie znam ni w ząb, ale od czego są napisy!:P) Polecam bardzo gorąco!


2012-04-14

"Wymyk".

Właśnie skończyłam oglądać "Wymyk" i czuję się tak bardzo umęczona psychicznie przez ten film, że chyba jedynym wyjściem by się od nękających mnie myśli uwolnić jest napisanie tego posta...





Należący do grupy dramatów obyczajowych film w reżyserii Grega Zglińskiego to historia osnuta wokół relacji łączącej dwóch dorosłych braci prowadzących razem firmę założoną przez ojca. Alfred z niechęcią odnosi się do zmian, które próbuje wprowadzić jego młodszy brat Jerzy, który niedawno wrócił z Ameryki z odmienną wizją przyszłości firmy. 

Niemogący się dogadać ze sobą bracia lądują razem w pociągu, w którym dochodzi do tragedii. Podczas jazdy w wagonie dochodzi do szamotaniny pomiędzy kilkoma młodymi mężczyznami a Jerzym, który staje w obronie jadącej tym samym wagonem kobiety. W wyniku tego zajścia, Jerzy zostaje przez napastników wyrzucony z jadącego pociągu i z licznymi obrażeniami i w stanie nieprzytomnym trafia do szpitala. Alfred, który nie tylko nie stanął w obronie kobiety, ale również nie ruszył z pomocą bratu, teraz znajduje się w sytuacji, w której nie tylko musi próbować uporać się z wyrzutami swego sumieniem i świadomością swego tchórzostwa, ale która również skłania go do wikłania się w kłamstwo mające na celu pomóc mu się wytłumaczyć ze swojego zachowania zarówno przed innymi jak i przed samym sobą...

"Wymyk" to nie jest film przyjemny w odbiorze. Już od samego początku, gdy główni bohaterzy ledwo uchodzą z życiem z wyścigu z jadącym pociągiem, widz ma wrażenie, że ten film będzie bazował na ciężkich emocjach i trudnych sytuacjach. Pomimo, że po tej pierwszej, szalonej scenie tempo filmu zwalnia, podświadomie czekamy, aż przyśpieszy na nowo... I tak się dzieje wraz z nadejściem sceny w jadącym pociągu...

Alfred w oczach widza staje się trochę Kainem, który zabił swojego brata, ulubieńca ojca. To przewinienie, którego dokonał nie daje mu spokoju i może być przyczynkiem jakiejś głębszej zmiany, ale czy na pewno? Czy wyrzutów sumienia nie można jednak zagłuszyć kolejnymi działaniami mającymi na celu złapanie sprawców? Czy można zagłuszyć prawdę o sobie?

Bardzo prosty w środkach przekazu, do bólu rzeczywisty, pozbawiony zadęcia film Zglińskiego zapada w serce...

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 13.

DZIEŃ 13: Najukochańsza książka z dzieciństwa.


"Tajemniczy ogród" Frances Hodgson Burnett.

Wyczytana do granic możliwości, za każdym razem odbierana z takimi samymi emocjami, dodatkowo kojarząca się z niemożliwymi do zapomnienia sytuacjami i niemożliwymi do zastąpienia osobami w moim życiu. Najukochańsza.

2012-04-13

NIE czytaj!

Podkradłam bo musiałam:P 

Wersja krótsza, oficjalna, nie usunięta:)

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 11 i 12.

DZIEŃ 11: Książka, dzięki której zaraziłaś się czytaniem.

Założenie wyzwania było takie bym wczoraj, czyli w dniu 11 napisała Wam o książce, dzięki której zaraziłam się czytaniem. Moja odpowiedź: A skąd ja mam to wiedzieć?! Czy czytaniem w ogóle można się zarazić? Nie można go po prostu kochać od samego początku? 
To, że zaczęłam czytać to nie zasługa jakiejś konkretnej książki, ale li i jedynie mojej mamy, która, gdy byłam mała siedziała przy moim łóżeczku i czytała mi np. "Baśnie czeskich dzieci" i która później, gdy miałam 5 lat, posadziła mnie przy kuchennym stole i uczyła rozpoznawać litery i pisać pierwsze słowa. To wtedy, gdy odkryłam, że mogę dziadkowi czytać gazetę pokochałam czytanie. Nie zaraziła mnie nim żadna książka i dlatego akurat na to wyzwaniowe zapytanie nie mam odpowiedzi.

DZIEŃ 12: Książka, która tak wycieńczyła mnie emocjonalnie, że musiałam przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas.



Z pewnością przykładem tego typu książki jest dla mnie powieść Romana Bratnego "Kolumbowie". Świetna moim zdaniem pozycja literacka traktująca o czasach II Wojny Światowej, której jednak nie udało mi się przeczytać przysłowiowym 'jednym duszkiem'. Dlaczego? A właśnie dlatego, że zbyt emocjonalnie do niej podeszłam i w pewnym momencie jej lektura była dla mnie zbyt dużym wyzwaniem. Zasadą przy czytaniu takich powieści powinno bowiem być nie przywiązywanie się emocjonalnie do bohaterów, którzy już na następnej stronie mogą nie żyć... Ja sama tego nie potrafię i wątpię czy kiedykolwiek tego typu zdolność posiądę, dlatego też momentami mnie ta książka przerastała i musiałam ją albo przepłakać, albo jak mi się to w pewnym momencie zdarzyło, zostawić ją na jakiś czas i zająć się czytaniem czegoś zupełnie innego, łatwiejszego w odbiorze...

2012-04-11

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 10.

DZIEŃ 10: Pierwsza przeczytana książka.

Zastanawiam się czy w odpowiedzi na to zagadnienie będę choć trochę oryginalna? Przypuszczam, że nie... 
Z tego co pamiętam, a pamięć jak wiemy płata figle, pierwszą przeczytaną przeze mnie książką (nie książeczką dla dzieci i nie bajką ani baśnią) są moje ukochane, podczytywane później latami "Dzieci z Bullerbyn". Książkę tą dostałam za wzorowe wyniki w nauce w pierwszej klasie szkoły podstawowej i zaraz na wakacjach stała się ona moją pierwszą przeczytaną książką. Tak pamiętam, ale możliwe, że było inaczej:P

2012-04-10

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 9.

Wiele, oj wiele jest takich książek, które czytam więcej niż jeden raz. Najczęściej są to książki z dzieciństwa czy młodości, które pozwalają mi na podróż sentymentalną do czasów gdy moje życie było jeszcze w zalążku, a głównym problemem życiowym okazywał się zbliżający się sprawdzian z geografii czy nienawidzonej przeze mnie matematyki... Regularnie zaczytuję się więc w "Ani z Zielonego Wzgórza", "Szaleństwach panny Ewy", "Tajemniczym ogrodzie" czy wybranych częściach Jeżycjady:)

Jeśli chodzi o książki z dorosłego życia to ta lista powieści do których często wracam jest nieco krótsza (wydaje mi się, że jednak znaczącą rolę odgrywa tutaj fakt posiadania bloga i jednak taka mała 'pogoń' za tym by czytać coraz to nowe, nieznane jeszcze sobie powieści) i znajdują się na niej cztery książki. Wszystkie ona zajmują wysokie miejsca w moim prywatnym rankingu książek ulubionych. Czytanie każdej z nich daje mi ogromną satysfakcję i sprawia niewymierną wprost przyjemność! Pierwszą z tych książek jest wspomniana już przeze mnie w pierwszym wyzwaniowym poście powieść Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata". Pozostałe trzy 'nico' się od niej różnią:)

DZIEŃ 9: Książka wielokrotnie czytana (książki w tym wypadku:P)


"Duma i uprzedzenie" oraz "Perswazje" Jane Austen.


"Lesio" Joanny Chmielewskiej.

2012-04-09

Wyciskacz...

Niby taka prosta historia miłosna, nierealna i jednak trochę wątpliwa, ale spłakałam się jak bóbr... 




"Bridges of Madison County".

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 8.

Z odpowiedzią na to zagadnienie wiedziałam od początku, że nie będę miała żadnego problemu. Znajduje się bowiem na mojej półce taka książka, którą uwielbiam bezgranicznie, którą zaliczam do grona najlepszych polskich książek ostatnich lat, która wprowadza czytelnika w swój intymny świat w taki sposób i do takiego stopnia, że nie chcemy go później opuszczać. Magiczna, piękna, intymna, niezwykle klimatyczna książka, która nie jest bestsellerem a która na bycie nim niezwykle zasługuje!!!


DZIEŃ 8: Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być.

Pisałam o niej na blogu ponad rok temu i nawet mój post obył się bez jakiegokolwiek odzewu... Dlatego jeszcze raz zachęcam do czytania "Chochołów" Wita Szostaka! Cudowna powieść!:)


2012-04-08

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 7.

Śniadanie Wielkanocne zjedzone, obiad w piekarniku, mąż z gitara w ręku, czyli nadszedł najlepszy czas na napisanie kolejnego posta:)

Z odpowiedzią na to zagadnienie nie mam najmniejszego problemu, ponieważ niestety mam na swojej półce taką książkę przez którą trudno mi przebrnąć... Choć może tutaj nawet nie o przebrnięcie chodzi, ale raczej o skuteczne jej zaczęcie, które skutkowałoby dalszym jej czytaniem. Do tej pory wystosowałam 3 podejścia do tej książki. Wszystkie zakończyły się niepowodzeniem i wszystkie skończyłam w okolicach strony 20-stej. Nie potrafię zrozumieć dlaczego tak się dzieje:/ Ostatnio na swoje własne potrzeby wysnułam teorię, iż prawdopodobnie podświadomie nie chcę teraz tej książki czytać, widząc w niej potrzebę podwójnej 'roboty' (wszak powinna ona zostać przeczytana na dwa różne sposoby) co tym samym wymagałoby ode mnie zrezygnowania z lektury innych książek i dlatego każda moja próba kończy się fiaskiem. Czy to co napisałam ma sens? Najgorsza jest świadomość, że ta książka należy do światowego kanonu arcydzieł literatury i ja naprawdę chcę ją przeczytać! Kiedy jednak to się stanie? Nie wiem...

DZIEŃ 7: Książka, przez którą trudno przebrnąć.


"Gra w klasy" Julio Cortazara.

2012-04-07

:)

Wesołego Alleluja!


30 Day Book Challenge - DZIEŃ 5 i 6.

Święta jak to Święta, rządzą się swoimi prawami. Jednym z nich jest brak czasu i ochoty na to by zajmować się innymi rzeczami jak tylko przedświątecznymi przygotowaniami... Tak właśnie stało się wczoraj, przyznaję. Najpierw z powodu zmęczenia, a później niechęci do komputera, która naszła mnie wieczorem, wczorajszy post nie powstał. Z tej 'okazji' dzisiaj powstaje tzw. post zbiorowy:)

DZIEŃ 5: Książka non - fiction, której czytanie sprawia mi niekłamaną przyjemność.

Oj, dużo takich książek, dużo. Gdybym jednak miała wybrać jedną, zdecydowałabym się na "Ex libris" Anne Fadiman. Prawdą jest bowiem, iż jako wielbicielka książek, największą przyjemność odczuwam czytając książki napisane przez innych ich wielbicieli lub książki opowiadające o tychże. Anne Fadiman w swoich felietonach zabiera nas do swojego mieszkania, swojego związku i swojej biblioteki. Wszystko podane w sposób, który każdego bibliofila uwiedzie:)




DZIEŃ 6: Książka, przy której płaczesz.

Nie mam takiej książki. Nie mam jednej, jedynej książki przy której płaczę więcej niż przy innych. Nie mam i nic na to nie poradzę... Jako wielbicielka literatury obozowej i wojennej musiałabym wymienić tutaj dosłownie każdą książkę, która do tej kategorii się zalicza a którą przeczytałam. Tego typu literatura nigdy bowiem nie pozostawia obojętnym i jeśli ktoś choć w części jest człowiekiem tak wrażliwym jak ja, nie będzie miał możliwości by podczas lektury tego typu książek nie płakać, lub przynajmniej nie uronić łzy. Ponieważ jestem osobą, która bardzo angażuje się w życie swoich bohaterów, zdarza mi się również płakać nad innymi książkami. Faktem jest jednak również to, że potrafię płakać oglądając reklamy... To mówi samo za siebie:P

2012-04-05

Pamiętnik Ignacego Chigera, ojca "Dziewczynki w zielonym sweterku", czyli "Świat w mroku".

Pomimo, iż od samego początku bardzo chciałam tę książkę przeczytać muszę przyznać, że gdy wzięłam ja do ręki z zamiarem rozpoczęcia lektury poczułam obawę. Bałam się, że oto do rąk biorę nie kopię, ale jednak powtórzenie tego co już przeczytałam w "Dziewczynce w zielonym sweterku". Ku mojemu zaskoczeniu i przyjemności okazało się jednak, że "Świat w mroku" to całkowicie odmienna książka, która nie powtarza, ale uzupełnia "Dziewczynkę w zielonym sweterku". Tamta opowieść małej dziewczynki, skupiająca się głównie na relacjach międzyludzkich została przez ojca Krystyny Chiger (Krzysi, jak była nazywana w domu) uzupełniona o fakty z dziejów wojennego Lwowa, getta lwowskiego, a także życia lwowskich Żydów.




Ignacy Chiger już na samym początku swoich wojennych wspomnień pisze tak:

"Ten świat w mroku miał dwie fazy - różne w swej formie, ale być może jednakie w treści. Zarówno terror sowiecki, jak i hitlerowski zmierzały przez upodlenie i zgnębienie duchowe oraz kastrowanie godności osobistej w życiu codziennym - w domu, poza domem, w pracy, w szkole, wśród ludzi obcych oraz wśród przyjaciół, a nawet w łonie własnej rodziny - aż do fizycznej zagłady, czyli do masowego ludobójstwa." 

I o tym opowiada właśnie ta książka. Jej autor w sposób bardzo dokładny opisuje dwie okupacje, które na przestrzeni tak krótkiego czasu dotknęły Lwów. 
Pierwsza z nich to ta, którą razem ze sobą przyniosły wojska Związku Radzieckiego głoszące uwolnienie 'ciemiężonej' przez Polskę Ukrainy. Oczami Ignacego Chigera oglądamy kulisy tej 'wolności', którą zgotował Polakom, Żydom i Ukraińcom Związek Radziecki. Ta 'wolność' rozumiana jest tutaj jako propaganda i zakłamanie połączone z niekończącymi się grabieżami, prześladowaniami, kontrolami, przesłuchaniami, zsyłkami i niesłabnącymi wizjami spisków zawiązywanych przez 'element niepożądany'. 

"Machina sowiecka przerabiała przede wszystkim człowieka. Dosłownie mieliła go na miazgę, rozcieńczała dialektyczną propagandą. poddawała parowaniu, aby usunąć z niego wszelkie miazmaty kapitalizmu. A z tego, co po tej procedurze zostawało, usiłowano spreparować nowego człowieka typu sowieckiego."

Druga okupacja, która nadeszła 29 czerwca 1941 roku, nie rozpoczęła się jak poprzednia od propagandy i śpiewu i tańców na ulicach mających na celu pomoc w 'wyjaśnieniu' ludności, że przynoszą tej ziemi 'wolność'. Ta okupacja przyszła dostojnie, miarowo, w ordynku i w towarzystwie śmierci, którą czuć było wkoło.

"Dwie różne okupacje, narzucone przez dwóch zaborców o dwóch różnych podejściach, lecz o identycznym celu. Zaborca radziecki poprzez duchowe tortury i wymyślny system prześladowań, stosowany przez NKWD, dążył do eksterminacji stopniowej, lecz skutecznej, ludności, która zamieszkiwała okupowane tereny. Zaborca nazistowski z miejsca zastosował fizyczne metody likwidacji Żydów, jako programową realizację założeń hitleryzmu."

Ze świadomością, że nie mijam się z prawdą w żadnym stopniu muszę powiedzieć, że Ignacy Chiger nie tylko opisuje okrucieństwo i bestialstwo jednych jak i drugich zaborców. Jego książka to bowiem także multum portretów osobowych kolejnych osób z którymi w ciągu tych kilku lat przyszło mu się spotkać, od dr Weissa, współtowarzysza niedoli w kanałach poczynając a na Josefie Grzimku, likwidatorze gett kończąc. Chiger miał niezwykle celne oko i inteligencję, które w niezwykle trafny sposób pozwalały mu rozpoznać charakter człowieka oraz jego ambicje i bolączki. To właśnie, oprócz szczęścia, pozwoliło mu i jego całej rodzinie przetrwać w getcie lwowskim do samego końca. 

"Świat w mroku" to świadectwo człowieka, który bez ustanku, bez chwili wytchnienia i bez wahania walczył przez kilka lat o życie swoje i swojej rodziny. Żeby tak się stało nie stronił nie tylko od pracy i wydawałoby się niemożliwych do zrealizowania zadań, ale również od całkowitego poświęcenie się sprawie jaką było wymyślenie sposobu na to by się uratować, by być jednym z tych nielicznych, którym się udało...

Osobę Ignacego Chigera polubiłam czytając "Dziewczynkę w zielonym sweterku". Kochający ojciec, oddany mąż i przyjaciel, nieustępliwy w walce o życie Żyd, który czasami w bezczelny sposób potrafił grać na nosie hitlerowcom, tą książką tą moją sympatię utwierdził. Polecam!


I. Chiger, Świat w mroku, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2011, s.308.

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 4.

Myśląc o Domu przez duże D zawsze wracam myślami do swojego domu rodzinnego i czasów, gdy jako dziecko biegałam po naszym ogrodzie, lub gdy będąc nastolatką siedziałam przed domem na ławce i czytałam książki, a nasze kolejne psy łasiły się do moich nóg. Również i tym razem myśląc o książce przypominającej mi się o domu, wróciłam myślami właśnie do Rzeszowa:) Jeśli mam być szczera muszę przyznać, że wiele jest książek, które przypominają mi o domu, tak jak wiele jest książek, które przypominają mi o dzieciństwie czy młodości. Z nich wszystkich wybrałam jedną jedyną, która kojarzy mi się z domem i przypomina mi o domu najbardziej. Tą książką jest pierwsza książka 'Jeżycjadowa', którą dostałam od mamy. Do tej pory pamiętam jak bardzo mnie ta książka oczarowała, jak bardzo chciałam mieć inne z tej serii, jak szybko pokochałam cała rodzinę Borejków, z Gabrysią na czele i jak od tamtego momentu zaczęli oni stanowić dla mnie sens Jeżycjady!:)

DZIEŃ 4: Książka przypominająca mi o domu.


"Kwiat Kalafiora" Małgorzaty Musierowicz.

2012-04-04

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 3.

Myślałam, myślałam i wymyśliłam:) Jakoś tak się dzieje, że pomimo iż staję się coraz bardziej wybredna w wyborze książek i robię to w przemyślany sposób, dość często trafiam na książki, które zaskakują mnie bardzo negatywnie. Nie o nich dzisiaj jednak będę pisać. Napiszę o książce, która zaskoczyła mnie bardzo, bardzo pozytywnie! Książkę tą otrzymałam z wymiany, ze słowami jej poprzedniej właścicielki, iż jest ona raczej trudna w odbiorze i nie każdemu się podoba. Z tym 'poleceniem' w myślach zabrałam się po jakimś czasie do lektury. Nie oczekiwałam po tej powieści wiele, nie chciałam po prostu stracić czasu i dlatego miałam cichą nadzieję, że jednak spędzę z nią miło czas... Jakież było moje zaskoczenie, gdy już po kilku pierwszych stronach wsiąkłam w nią bez reszty! Książka okazała się genialna, a ja zarażona wirusem jej autora od razu przystąpiłam do szukania kolejnej, która wyszła spod jego ręki! Zdecydowanie jest to moje największe pozytywne zaskoczenie ostatnich miesięcy:)

DZIEŃ 3: Książka, która mnie kompletnie zaskoczyła.


2012-04-03

Frustracje...

Ostatnimi czasy coraz bardziej frustrują mnie zachowania naszego książkowego, blogowego 'światka'. To przed czym uciekam w życiu codziennym coraz częściej znajduję na blogach i forach. Rozliczanie jednych przez drugich, ustanawianie co wolno a czego nie wolno komuś przy jednoczesnym całkowitym braku rozliczenia się z własnymi blogowymi zachowaniami, tworzenie się swoistych 'kółek adoracji', ocenianie innych przez pryzmat siebie, niepotrzebne a jedynie psujące krew dyskusje. Czy naprawdę nie da się istnieć w świecie nie zajmując się aż w takim stopniu życiem innych ludzi? Dlaczego podejmując czy nie podejmując jakąś decyzję dotyczącą mojego blogowego życia muszę być nagle postawiona w sytuacji w której z tych decyzji muszę się tłumaczyć? Dlaczego ja staram się nie fundować tego typu sytuacji innym, a w zamian nie dostaję tego samego? Widocznie przed rzeczywistością i naturą ludzką nie da się uciec nawet na blogu... 

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 2.

Po długim zastanawianiu się nad dzisiejszym tematem wyzwania doszłam do wniosku, że nie mam na nie jednoznacznej odpowiedzi. Faktem bowiem jest, że gdy jakiejś książki nie polubię do określonego momentu to ją zostawiam nie doczytując do końca a na jej miejsce zabieram się za lekturę kolejnej, posiadającej potencjał by mi się spodobać. Z tego właśnie powodu bardzo trudno wybrać mi jedną książkę, którą lubię najmniej (= której nie lubię:P) Postanowiłam, że podzielę się z Wami tytułami dwóch skrajnie różnych, które należą do najmniej przeze mnie lubianych z całkowicie innych powodów.

DZIEŃ 2: Książka lubiana najmniej.

Pierwszą z nich jest książka, którą niesamowicie szanuję, którą przeczytałam z zapartym tchem i bólem serca, ale która pomimo tego, iż od kilku lat piastuje bardzo szczególne miejsce na mojej półce, jest prawdopodobnie książką najmniej przeze mnie lubianą i taką do której możliwe, że nigdy już nie wrócę. Jedynym powodem tego mojego 'nielubienia' jej jest jej tematyka, bardzo mroczna i przytłaczająca, która niesie ze sobą tak ciężki do udźwignięcia ładunek emocjonalny, że do tej pory go pamiętam. Mówię tutaj o książce "Anus Mundi" Wiesława Kielara, którą kupiłam podczas swojej wizyty w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Jej autor, Wiesław Kielar był jednym z pierwszych więźniów obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu (jego numer to 290), który przeżył w nim niemal 5 lat pełniąc po kolei prawie każdą możliwą funkcję (od pielęgniarza po tragarza trupów). "Anus Mundi" to jego wspomnienia. 




Druga książka najmniej przeze mnie lubiana to "Dziewczyna z pomarańczami" Josteina Gaardera. Nie trawię wprost tego typu pseudo - filozoficznych książek, których autorzy pod przykrywką banalnej fabuły próbują 'naprawiać' myślenie swoich czytelników. Książka mnie znudziła i rozczarowała niemiłosiernie, zwłaszcza, że przez jej większość próbowałam się do niej na siłę przekonywać, czekając na to wielkie, ważne pytanie, które zmarły ojciec miał zadać listownie synowi. Pytanie okazało niezwykle wprost banalne:/ 




2012-04-02

30 Day Book Challenge - DZIEŃ 1.

Dzięki prowincjonalnej nauczycielce dowiedziałam się o 30 Day Book Challenge (30 dni z książkami), wyzwaniu które na facebook-u znajduje się tutaj, a które jako jedno z pierwszych spełnia moje wszystkie wymagania i oczekiwania względem siebie. Od dłuższego już czasu zastanawiałam się nad tym w jaki sposób umieścić czy regularnie umieszczać na swoim blogu moje krótkie lubię / nie lubię dotyczące książek. Czasami bowiem po prostu chce się napisać "ta książka znaczy dla mnie wszystko!" bez potrzeby czy obowiązku by dodatkowo zamieszczać jej recenzję. To wyzwanie daje mi właśnie takie możliwości i dlatego z wielką chęcią do niego przystępuję:)

Prowincjonalna nauczycielka z pomocą Kasi z Notatek Coolturalnych przetłumaczyły już tzw. 'listę dni', czyli to czym kolejno, przez 30 dni mamy się dzielić na swoich blogach. Lista wygląda tak:

Dzień 1 - Twoja ulubiona książka
Dzień 2 - Książka, którą lubisz najmniej
Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła
Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu
Dzień 5 - Książka non-ficiton, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność
Dzień 6 - Książka, przy której płaczesz
Dzień 7 - Książka, przez którą trudno przebrnąć
Dzień 8 - Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być
Dzień 9 - Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana
Dzień 10 - Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie
Dzień 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem
Dzień 12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas.
Dzień 13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa
Dzień 14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej
Dzień 15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach
Dzień 16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano
Dzień 17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle
Dzień 18 - Twoja ukochana książka, która już nie można kupić
Dzień 19 - Książka, dzięki której zmieniłaś zdanie na jakiś temat
Dzień 20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych
Dzień 21 - Książka, która przyniosła ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś
Dzień 22 - Ulubiona seria wydawnicza
Dzień 23 - Ulubiony romans
Dzień 24 - Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem
Dzień 25 - Ulubiona autobiografia/biografia
Dzień 26 - Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana
Dzień 27 - Książka, którą byś napisała, gdybyś umiała
Dzień 28 - Książka, której przeczytania bardzo żałujesz
Dzień 29 - Autor, którego omijasz
Dzień 30 - Autor, którego wszystkie książki czytasz

Dziś DZIEŃ 1: Ulubiona książka.

Mam taką książkę, której tytuł wymieniłabym zbudzona w środku nocy mając sekundę na odpowiedź o właśnie tę ulubioną, książkę którą zabrałabym ze sobą na bezludną wyspę, książkę do której wracam zawsze z taką samą przyjemnością, która wzbudza we mnie uczucia, których nie sposób doświadczyć podczas czytania innych książek, której nie potrafię się nadziwić, którą 'połykam' zawsze z taką samą zachłannością i która od kilku lat jest i prawdopodobnie już do końca życia będzie moją ULUBIONĄ książką:


"Mistrz i Małgorzata" Michaiła Bułhakowa.