2012-07-15

Życie jest snem, czyli "Gustaw i ja" Magdaleny Zawadzkiej.

Uwielbiam takie małżeństwa! Tak bardzo chciałabym widzieć więcej tak zrastających się ze sobą z czasem związków, ludzi, którzy do końca życia uważają się za szczęściarzy, bo trafili właśnie na siebie. Cieszę się, że w najbliższym otoczeniu mam podobny przykład i żyję nadzieją, że w przypadku mojego, stosunkowo jeszcze młodego, bo trzyletniego dopiero małżeństwa będzie podobnie.

Gustawa Holoubka żywiłam sympatią 'od zawsze'. Mam słabość do jego głosu, uważam go za bezapelacyjnego mistrza w swej dziedzinie i mam w sobie takie małe ziarnko zazdrości w stosunku do tych, którzy go dobrze znali. Panią Magdalenę natomiast po prostu lubię, tym bardziej, że imponuje mi to w jaki sposób mówi o swoim mężu i ich związku. Teraz lubię ją również za tą książkę, bo jest piękna, piękna miłością żony do męża...




W 1969 roku kiedy tak naprawdę się poznają, Magdalena Zawadzka ma 24 lata, Gustaw Holoubek prawie pięćdziesiąt. Oboje żyją w małżeństwach i wydawałoby się, że szukanie nowych emocji i możliwości na nowy związek nie jest tym o czym powinni myśleć i za czym dążyć. Okazuje się jednak, że prawdziwa miłość nadchodzi niepytana, i Gustaw zaczyna starać się o względy dużo młodszej od siebie koleżanki z teatru. Ta, choć początkowo udaje brak zainteresowania, po pewnym czasie odwzajemnia jego uczucia i wbrew wydawałoby się zdrowemu rozsądkowi zostają parą. Obydwoje rozwodzą się z poprzednimi małżonkami i we wrześniu '73 roku sami zawierają związek małżeński. Miodowy miesiąc spędzają w Zakopanem, które później staje się jednym z miejsc do którego regularnie co roku przyjeżdżają.

Życie tych dwojga zdecydowanie kręci się wokół teatru, najpierw Dramatycznego, później Ateneum. Udział w kolejnych sztukach, ich reżyserowanie, nadzorowanie czy granie w nich przeplatają się w życiu państwa Holoubków z życiem codziennym, narodzinami syna, wyjazdami zagranicznymi, stratami bliskich osób, pozyskiwaniem nowych przyjaciół. Ot życie, czasami łatwe, czasami trudne, ale z pewnością jak kiedyś powiedział Władysław Bartoszewski, nie nudne.

W swojej książce Magdalena Zawadzka dużo pisze o mężu, jego wielkości, mądrości, prostocie, umiłowaniu prawdy, szczerości i oczywiście sztuki, nie zapomina jednak również o sobie, bo przecież teatr i film były i są także wielką częścią i pasją jej życia. Obydwoje spełniali się na tym samym polu zawodowym, nie przeszkadzali sobie, nie zazdrościli sukcesów, czy to nie jest swego rodzaju sztuka w dzisiejszym świecie? Oczywiście autorka pisze również dużo o domowym życiu codziennym swojej rodziny, o tym, że Gustaw był odpowiedzialny za wynoszenie śmieci, nakręcanie starego przedwojennego zegara oraz zachowanie porządku w sypialni, pisze o ich wspólnej niefrasobliwości i 'zakręceniu', które to cechy powodowały w ich życiu wiele ciekawych sytuacji. Pisze w końcu o tym jak wspaniałym mężem był Gucieniek, jak ją uczył nie przejmować się wszystkim, nie zwracać uwagi na niepotrzebne, psujące krew sytuacje, ludzi i rzeczy, jak ją uczył cierpliwości w stosunku również do siebie i jak po jego odejściu życie już NIGDY nie będzie takie samo i jak Gustawa nikt NIGDY nie zastąpi, bo to on był właśnie tym jedynym...

Tego typu książki zawsze skradają moje serce, bo czy nie jest niewysłowioną przyjemnością czytać o tym, ze miłość może być na całe życie, że może nigdy nie zginąć a nawet stawać się silniejszą, że nic jej nie może złamać a wręcz umocnić?! Chyba nie. Dla mnie ta książka to taka mała uczta emocjonalna i cieszę się, że Pani Magdalena Zawadzka ją napisała:)


M. Zawadzka, Gustaw i ja, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2011, s.367.

11 komentarzy:

  1. Chyba każdy z nas chciałaby takiego uczucia i związku. Też mam nadzieję, że mój taki pozostanie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. również podziwiam talent pana Gustawa i chętnie zapoznałabym się z tą książką :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Już od jakiegoś czasu krążę nad tą książką, z ciągłym kołowrotem w głowie, czy aby na pewno jest dla mnie. Intryguje jednak bezustannie, więc pewnie w końcu po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czego oczekujesz od tego typu książek, dlatego trudno mi powiedzieć czy jest dla Ciebie:) Taka mini biografia i autobiografia w jednym, bardzo ciepła, pełna zdjęć i teatru (jeśli można tak powiedzieć). Poza tym czyta się błyskawicznie. Chyba możesz zaryzykować:)

      Usuń
  4. Zbankrutuję przez takie wpisy, starałam się tę pozycję ignorować, a tu kolejna dobra notka i muszę, bo się uduszę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ignoruj! Warta tego, z pewnością Ci się spodoba:) Poza tym, ja przez Twoje wpisy nie tylko bankrutuję, ale i czas przed telewizorem tracę, tak że teraz musi być jakaś równowaga:P

      Usuń
    2. A jak Zielona miłość?

      Usuń
    3. Frycz przystojniak! Pacuła mnie trochę denerwowała, ale sam serial nawet ciekawy. Przyznaję jednak, że z powodu osoby jaką grała Joanna Pacuła męczyłam się trochę. Ale i tak lubię bardzo filmy z tamtych lat, mają coś w sobie, poza tym oglądałam ten serial i doszłam do wniosku, że teraz niczego takiego się u nas już nie kręci, tak jakby TVP i inni mieli daleko w d..e młodzież i dzieci. Kurcze nawet w Danii co chwilę powstają jakieś filmy fabularne i seriale dla dzieci czy młodszej młodzieży, a u nas? Nic, olewka:/

      Usuń
    4. Trafiłaś w sedno, nie ma dobrych filmów dla młodzieży, ani dzieci. Straszne to. Joanna Pacuła zawsze mnie wkurzała, ale wtedy, podkreślam wtedy, podobała mi się z urody. Ona miała zawsze nieznośna manierę aktorską, i w Zielonej miłości, w Janku Serce, nawet w Parku Gorkiego. Słaba jest i tyle. Natomiast Frycz, co ja będę mówić, z wiekiem coraz lepszy.

      Usuń
  5. Julia. Niestety więcej ta książka mówi o Pani Zawadzkiej, niż o jej mężu. Powinna mieć tytuł: Ja i Gustaw. Życie opisane w samych superlatywach, sam miód po prostu, co jednak rozumiem, gdy pisze się o ukochanej osobie. Fatalnie jednak świadczy o autorce fragment poświęcony narodzinom syna, odczytałam go (i nie tylko ja) jakby Pan Holoubek wreszcie był kontent że ma syna, bo już miał dwie córki niestety! Tak mogło być, ale przecież to delikatne sprawy, zwłaszcza względem córek, osoba tak kulturalna jak Pani Zawadzka nie powinna tak pisać. Niesmaczne po prostu.

    OdpowiedzUsuń