2014-01-23

"Papusza" Angeliki Kuźniak i moje Kindle-love początki.

Ten post z zamierzenia miał być poświęcony tylko i wyłącznie książce Angeliki Kuźniak, ale niestety "Papusza" będzie się musiała podzielić przestrzenią z moim najnowszym nabytkiem, czyli Kindlem Paperwhitem. Nie wyobrażam sobie bowiem, że mogę nie napisać tutaj choć kilku słów o tym jak wielkim odkryciem stał się dla mnie czytnik e-booków! :)

Przyznaję, wzbraniałam się przed posiadaniem czytnika książek przez bardzo długi czas. Wzbraniałam się rękami i nogami, gotowa nadstawiać swojej piersi w obronie książek papierowych i tylko takich! Do głowy mi nie przyszło (pomimo zachwytów z każdej niemal strony), że komuś (zwłaszcza mnie samej) może sprawiać frajdę czytanie książek nie-książek, bo co to za książka, która nie pachnie tuszem, papierem i nowością lub starością?!
Wydawało mi się, że nie ma na mnie mocnych, ale nadchodziły Święta Bożego Narodzenia i z tej okazji postanowiłam sięgnąć po rozum do głowy. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw, gdzie wielkim ZA okazało się moje mieszkanie w Danii i fakt, że niektóre książki mam ochotę przeczytać, ale niekoniecznie chcę je posiadać na swojej półce, a biblioteki polskiej tutaj przecież nie uświadczę, postanowiłam napisać list do Aniołka (nie wiem jak u Was, ale u nas prezenty pod choinkę przynosi Aniołek, Mikołaj zarezerwowany jest na 6 grudnia :)), w którym z wielkim żarem poprosiłam go o Kindle'a Paperwhite'a. Ten spisał się wyśmienicie i tym oto sposobem 24 grudnia trafił w moje ręce Kindle Paperwhite 2013! Cudo!
W ciągu kilku dni okazało się, że nie mogę bez niego żyć, bo a to umili kilkunastogodzinną podróż samochodem z Polski do Danii, a to sprawi, że czas przeznaczony na karmienie synka stanie się również czasem przeznaczonym na czytanie, a to okaże się, że mogę w końcu czytać dowolne książki po angielsku (nie, że wcześniej ktoś mi tego zabraniał, ale chyba rozumiecie o co chodzi? :P). Jestem zachwycona i już okazało się, że uzależniam się od szukania ciekawych, łatwo dostępnych i tanich książek, które ściągam na e-booka 'tak na zapas' :D





Wracając do "Papuszy". Przyznaję bez bicia, że pomimo zachwytów nad tą książką płynących z każdej niemal strony, nie miałam jej w planach. Historia wydawała mi się średnio pociągająca i tylko i wyłącznie fakt posiadania nowego czytnika książek sprawił, że skusiłam się na "Papuszę" w wersji elektronicznej. Jak podejrzewałam książka nie powaliła mnie na kolana, ale jej lektura na pewno nie była czasem straconym :)

Do momentu powstania tej książki, a później filmu opowiadającego o losach Papuszy, prawdopodobnie tak jak większość z Was, o Bronisławie Wajs nie słyszałam. Dopiero książka Angeliki Kuźniak uświadomiła mi, że taki ktoś jak Papusza w Polsce żył i tworzył. A żył jak nikt inny, a tworzył jak nikt inny...
Papusza, urodzona niewiadomego dnia i niewiadomego roku, Cyganka. Większość życia spędziła tak jak cała jej rodzina i pobratymcy, wędrując z taborem z miejsca na miejsce, żyjąc pod dyktando zmieniających się pór roku. Była piękna, ale to nie to wyróżniało ją spośród Cyganów najbardziej. Papusza, jako jedna z nielicznych nauczyła się czytać i pisać, jako jedyna została poetką... Kochająca swoją kulturę i swoje niałatwe życie Bronisława Wajs, dla świata literackiego odkryta została, całkiem przypadkowo, przez Jerzego Ficowskiego, byłego żołnierza Armii Krajowej, który w taborze Papuszy ukrywał się przed władzą stalinowską. To przed nim Papusza odkryła swoją duszę, to on stał się pierwszym odbiorcą jej wierszy, jej pierwszym recenzentem, a później przyjacielem. To właśnie Ficowski, zauroczony wrażliwością Papuszy i wyjątkowością jej wierszy, polecił ją uwadze Juliana Tuwima. Tuwim tylko potwierdził jej talent, co koniec końców zaowocowało wydaniem tomiku wierszy tej pierwszej cygańskiej poetki. Na krótką chwilę Bronisława Wajs stała się chlubą Cyganów. Szczęście opuściło ją bowiem w momencie, gdy Tuwim wydał  książkę "Cyganie polscy". Papusza została posądzona o wyjawienie poecie sekretów języka cygańskiego co spowodowało wykluczenie jej ze wspólnoty Cyganów. Pozbawiona oparcia u swoich pobratymców, Papusza powoli traciła grunt pod nogami. Życie, takie przecież trudne, stało się jeszcze mniej znośne. Peotka powoli wpadała w chorobę psychiczną, którą tylko pogłębiało odejście jedynego syna czy obowiązek prowadzenia osiadłego trybu życia nałożony na Cyganów przez władze staliowskie  (o propagowanie czego Cyganie również posądzili Papuszę). 

"Papusza" Angeliki Kuźniak to gorzka opowieść o życiu osoby wyjątkowej pod każdym względem. Niezwykle utalentowana a jakby przeklęta Papusza staje się dla czytelnika przewodniczą po tym zamkniętym dla obcych oczu świecie Cyganów, świecie, który w Polsce nie ma prawa bytu już od kilkudziesięciu lat (zniknęły z naszych ulic tabory, zmieniły się czasy). To co mnie podobało się w "Papuszy" najbardziej to fakt, iż autorka pozwoliła w tej książce mówić Bronisławie Wajs samej za siebie, co powoduje, że czyta się ją bardziej jak autobiografię niż reportaż biograficzny. "Papusza" to z pewnością kawał dobrej literatury. Polecam, aczkolwiek jak dla mnie nie jest to absolutny 'must read'.


A. Kuźniak, Papusza, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 142.

12 komentarzy:

  1. A ja się właśnie nie wzbraniałam, chciałam bardzo i widziałam same pozytywy, a jak już zaczęłam czytać na czytniku, to się okazało, że jednak wrażenia jakieś takie inne, trudniej wczuć się w historię, bez obcowania z książką czegoś mi zabrakło.. Mam nadzieję, że to kwestia przyzwyczajenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia, ja wsiąkłam w Kindla od pierwszej chwili. Może po prostu jesteś ode mnie bardziej nostalgiczna i potrzebujesz tych kartek pod palcami :)

      Usuń
    2. Może, chociaż kompletnie to mi nie pasuje do własnego obrazu :) Faktem jednak jest, że nie mogę złapać rytmu, wczuć się itd..

      Usuń
  2. Mnie, nie wiem dlaczego, do tej książki nie ciągnie.
    Wobec czytnika miałam mieszane uczucia dopóki nie trafił w moje ręce jeden egzemplarz. Obcowałam z nim co prawda przez chwilę, ale wrażenia mam pozytywne. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie Kindle'a, a okazało się, że nie taki diabeł straszny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam, też nie miałam tej książki w planach, ale pojawił się czytnik i w ostatniej chwili przed wyjazdem do Danii zdecydowałam się na tą książkę. Nie żałuję, bo historia w niej przedstawiona jest ciekawa a sama książka czyta się dobrze. Jak pisałam nie powaliła mnie jednak na kolana. A sam czytnik CUDO! Nie spodziewałam się po sobie, że tak wpadnę :P

      Usuń
  3. Jak również jestem szczęśliwą posiadaczką Kindle Paperwhite! :) Miałam duże opory przed samym czytnikiem, ale akurat ten przypasował mi idealnie. Dla mnie niezastąpione w nim jest podświetlenie i nigdy nie zdecyduję się na czytnik bez tej funkcji (osobne lampki i zewnętrzne oświetlenie trochę mijają się z celem samego czytnika, który ma dodać wygody czytaniu w każdych warunkach).

    Są jednak książki, które wolę czytać w wersji papierowej. Po pewnym czasie zorientowałam się które w jaki sposób pasuje mi czytać i już nie dręczę się, że ta czytnikowa inwestycja poszła na marne, bo kupuję na przemian e-booki i egzemplarze tradycyjne. Trudno. Widać inaczej nie umiem ;)

    A Papusza jeszcze przede mną, choć mam mieszane uczucia co do tej książki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie książki, które wiem że przczytam TYLKO I WYŁĄCZNIE wtedy, gdy ich papierowa wersja znajdzie się u mnie na półce. Bez dwóch zdań moje podejście do czytnika jest podobne do Twojego, na czytniku zbieram książki, które mnie ciekawią, ale niekoniecznie jestem przekonana, że mnie porwą do tego stopnia, że będę chciała do nich wracać, co równa się temu, że będę chciała mieć je na swojej półce. I cieszy mnie to, bo pomimo, że coraz lepiej wiem już po opisie ksiażki co mi się spodoba a co nie, to czasami wpadam jak śliwka w kompot i na półce ląduje coś czego najchętniej bym się pozbyła. Teraz wydaje mi się, że ten problem zniknie :)

      Usuń
  4. Sama powoli dorastam do decyzji o zakupie czytnika. Górę bierze chyba polityka wydawnictw, które są coraz mniej skore do reedycji, urywają serie w połowie i ogólnie słabo sprzyjają czytelnikom. W każdym razie póki co ściągam e-booki na telefon i to z niego korzystam w wolnej chwili, powoli przyzwyczajając się do nie-papierowych wersji. Ale tych nie oddam za nic! ;)

    Co do "Papuszy" - bardzo, bardzo ciekawi mnie ta książka. Na pewno jak tylko wpadnie w moje ręce, od razu zabiorę się za czytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papierowych książek to i ja nie oddam za nic! ;) Są po prostu wyjątki, które swobodnie mogę przeczytać raz i pożegnać się z nimi, a pozbawiona biblioteki, dzięki czytnikowi mam taką możliwość :)

      Usuń
  5. Kindle jest cudny, a szczególnie ten nasz, co ma światełko i przyciemnione światła w samolocie czy autobusie nie straszne. Dla nas, poza granicami kraju, ma dodatkowe walory, bo łatwiej kupić książki (ach ten promocje w ebookowych sklepach, polecam zapisanie się na newslettery Woblinka, Nexto, Virualo, Publio i Ksiazki.pl, jak również w Świecie czytników), łatwiej się nimi wymieniać. A jak zarejestrujesz się w Amazon, będzies mogła kozystać z Kindle oferty codziennych, jednym kliknięciem kupić można książkę, nawet nowość za 99c

    Papusza mi się podobała, lubię historie dla mnie nieodkryte, przejmujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Dzięki Kasiu za te wszystkie strony, zrobię jak mówisz :) Właśnie tak sobie ostatnio myślałam, ze muszę sobie wyszukać jakieś dobre strony z e-bookami i już mam dzięki Tobie! A na Amazonie jestem już zarejestrowana, ale jeszcze nic nie wpadło mi w oczy.

      Usuń
    2. Aha, co do światełka to masz rację, sprawdza sie idealnie, a testowałam jak wracaliśmy z Danii samochodem, za oknami ciemno, synek śpi a ja czytanko w najlepsze :D

      Usuń